W mojej głowie panuje totalna pustka. Nic nie przychodzi mi na myśl – żaden wypracowany sposób pisania recenzji mnie nie ratuje, nad klimatycznym wstępem też nie mam szansy marzyć, jakikolwiek motyw, myśl przewodnia czy sytuacja to tunel prowadzący donikąd. Przeczytałam ostatnio zbyt wiele dobrych książek, by móc po prostu o nich nabazgrać, zbyt mnie przytłoczyła ich perfekcja, zgrabne ujęcie, świetne zwroty, czysta istota majstersztyku. Chciałabym napisać o nich tak dobrze, jak napisał je autor – chciałabym Wami wstrząsnąć tak, jak zrobił to ze mną – i pewnie niejednokrotnie w przyszłości to powtórzy – Simon Beckett.
Freddy Krueger, Jason Voorhees, Michael
Myers, Leatherface oraz – nowiutki, powstały w zeszłym roku – Brandon James.
Oto plejada mniej lub bardziej znanych, największych shasherowych bogów.
Charakteryzują się paskudnym wyglądem, powstałym w wyniku choroby lub wypadku,
zachowują się niezrównoważenie, zwykle spotkać ich można w charakterystycznym
dla nich ubraniu, z sierpem, maczetą bądź siekierą. Ich twarze zdobią maski…
Kiedy zaczynałam na
bookstagramie, miałam spore problemy zarówno z aparatem, jak i kreatywnością. Nie
dość, że moja maszyna robiła jakieś dziwne cienie w dole ekranu, to później
musiałam wrzucać zdjęcia na komputer i z niego dopiero, na telefon. W dodatku wszystko,
co postawiłam przed obiektywem więdło, nie miało za grosz wyczucia smaku, a
brak cierpliwości do układania przedmiotów sprawił, że moja wewnętrzna królowa
perfekcyjności raz za razem skręcała mnie od środka. Dalej nie jestem
instagramowym wymiataczem, ale przebranżowiłam się trochę i teraz pracuję –
kiedy nikt nie patrzy – w terenie. Bo lato jest piękne, a książki ładnie z nim
wyglądają. Powinniście tego spróbować.
Nie całkiem. Zobojętniała raczej. Apatyczna.
W czerwcu od czytania odeszłam na dość duży dystans, stąd też moje niezwykłe wyniki. Dwie książki na miesiąc. Właśnie zastanawiam się, czy niesie to jakieś dalekosiężne konsekwencje, pewnie jak co roku nie dam rady dobić do setki książek przeczytanych, ale coraz częściej uświadamiam sobie, że zbyt wydumany ten cel, jak na moje możliwości. Muszę podgonić straty w lipcu i sierpniu, ale w upale chęć do czytania ustępuje jakoś serialom, a w dodatku biorę teraz
udział w serialowym wyzwaniu, więc raczej kolorowo nie będzie. Tak czy inaczej, będę próbować, a teraz - czas na podsumowanie.
30.06.2016
Drodzy Przyjaciele,
wybaczcie mi tę internetową
papeterię. Wybaczcie fakt, że mój list nie wpadnie do Waszych skrzynek, a
pojawi się jedynie w liście czytelniczej bloggera. Przepraszam również za ten
zbudowany z pikseli arkusz papieru i litery, których nie napisałam odręcznie,
jednak musicie zrozumieć, nieważne jak trudne by to było – postęp brnie do
przodu i nikogo już nie dziwi, że listonosz przekazuje jedynie paczki i rachunki,
a niekoniecznie to najważniejsze: pocztówki, telegramy, listy.