Winę zwalam na Nietoperza


Myśli mi uciekają, nie potrafię ich zebrać w skrajnie logiczną całość. To jedno słowo chciałabym potraktować miodem i sprawić, że brzmiałoby choć trochę przyzwoicie. Ale wiem, że to niemożliwe. Staram się, by posty publikowane były tutaj co 3-4 dni. Ostatnio miałam dłuższą przerwę, to wina szkoły, nauki, sprawdzianów? Możliwe. W tym czasie jednak miałam (wątpliwą?) przyjemność czytania debiutu norweskiego pisarza, myślę, że znanego nam wszystkim, choćby ze słyszenia – Jo Nesbø, kojarzycie? Jego Człowiek Nietoperz, wydany w 1997, został nagrodzony Nagrodą Szklanego Klucza rok później, za najlepszą powieść kryminalną roku. I w tym momencie mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Bo to a) ta książka zwyczajnie na to nie zasługuje, b) to przeklęte coś odebrało mi możliwość tygodniowej publikacji na blogu.

Powiem wprost, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. To najbardziej przeciętna książka z wszystkich możliwych przeciętnych książek. Ten tom akurat, przedstawia nam historię norweskiego policjanta Harry’ego Hole’a, który za sprawą tajemniczego morderstwa swojej rodaczki, Inger Holter, przybywa do Sydney w poszukiwaniu seryjnego mordercy. Jednak zrozumienie i poskładanie poszczególnych elementów układanki przychodzi zbyt późno, a Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy zapłaci wysoką cenę…

"Narahdarn. Aborygeński symbol śmierci. Człowiek-nietoperz"
Zacznę od tego, co lubię najbardziej, czyli dlaczego warto tej książki się wystrzegać. Sam pomysł wydaje się ambitny, ale zdecydowanie niewykorzystany. Autor podsuwa nam masę wskazówek, które, z biegiem czasu przytłaczają czytelnika i zapadają w pamięć, gdzieś głęboko, i na tyle głęboko, by zniechęcić do dalszego czytania, bo przeszkadzają i rozpraszają. Ku własnej uldze coraz częściej odkładałam tę książkę na bok, mając ochotę przeczytać coś innego, coś lepszego, bo flaki z olejem, które znajdują się na stronach ¾ objętości tej książki mówiły same za siebie.

Mnie kryminały szokują. Co najmniej. Podczas ich czytania jestem niesamowicie pobudzona, mózg pracuje na najwyższych obrotach, chcąc wszystko zauważyć, poukładać, odgadnąć. Tutaj tego nie było. Czasami zapominałam, że jest to kryminał. Autor wplatał wątki odnoszące się do głównego bohatera, prywatne monologi, pierwsze miłości, momenty zwątpienia, przez co książka stała się bardziej psychologiczną niż kryminalną. Za dużo szczegółów, za mało akcji. Jedynie końcówka była dynamiczna, ale byłam już na tyle zmęczona tą książką, że ze znudzeniem muskałam wzrokiem niektóre akapity. Język jakim operuje autor już na początku nie przypadł mi do gustu, jest ciężki, monotonny, ale przede wszystkim nudny.

Australia to ciekawy kontynent. Cieszę się, że autor poświęcił czas Aborygenom, ich wierzeniom, dawnym opowieściom. Gdzieś w internecie natknęłam się na słowa: Człowiek Nietoperz to jest książka o Australii, tylko w tle dzieje się kryminał”. Dokładnie, książka pod względem ciekawostek tego kraju wydawała się świetna, szkoda, że to tylko tyle.

"Mamy tu kolejkę trupów i wszyscy marudzą, że każdy ma być pierwszy. To znaczy, nie trupy marudzą, a śledczy. Ale każdy musi grzecznie czekać na swoją kolej."
Wiele dobrego słyszałam o Jo Nesbø, dlatego widząc Człowieka Nietoperza na księgarnianej półce, w dodatku z napisem „1 tom bestsellerowy cykl” – przepadłam. Teraz zabraniam czytać Wam tę książkę na początku znajomości z tym autorem. Poszukajcie czegoś innego. (Osobiście słyszałam, że kolejność Pierwszy Śnieg->Pancerne Serce->Upiory->Policja jest najodpowiedniejsza). Bo dopiero po zakupie dotarło do mnie wiele opinii, że Człowiek Nietoperz to powieść strasznie zniechęcająca i potrafiąca obrzydzić całą serię o Harrym Hole. Nic dodać, nic ująć. Mogłabym napisać, że jest to tragiczny kryminał, a dobry przewodnik po Sydney. Ale po co? Po prostu nie polecam, bo szkoda czasu, uwagi i nerwów. Bardzo daleko mu do doskonałego kryminału.



Człowiek Nietoperz | Karaluchy | Czerwone Gardło | Trzeci Klucz | Pentagram | Wybawiciel | Pierwszy Śnieg | Pancerne Serce | Upiory | Policja