Czytania
Chłopcy | Bangarang | Zguba | Największa z przygód
Nibylandia jest fantastyczną
wyspą. Wyspą owocną w wspaniałe przygody, porośniętą niezwykłym gatunkiem
roślin, zaludnianą bohaterami z dziecięcych marzeń i wyobraźni. Do Nibylandii
trafia się za pomocą snów i zabaw…
*System Failure*
Nibylandia to opuszczony
lunapark. To kawałek suchej ziemi, na której nie rośnie nic poza cieniem
starych kolejek, zakurzonych kolorowych koników, opustoszałych budek z
hot-dogami i tych, gdzie wygrać można wielkiego pluszaka. Do Nibylandii trafia
się na dobrym harleyu, nie nosi się tam spódniczek hula, a lateksowe spodnie i
skórzane kurtki, a zamiast pisków dzieciaków na wagonikach słyszy się jedynie ryk
silników, huk wystrzałów i głośne: BANGARANG! Ta druga Nibylandia to miejsce,
gdzie osiedlili się Zaginieni Chłopcy, czyli zgraja urwisów Piotrusia Pana, po
zwycięskiej bitwie z Kapitanem Hakiem. Lecz tym razem na ich czele staje
zabójczo seksowna Dzwoneczek, matka, która zrobi wszystko by Chłopcy przetrwali
a przy tym… dobrze się bawili. Bez względu na cenę.
Już pierwszy rozdział zwalił mnie
z nóg swoim klimatem, tym jak gwałtownie następuje, drapieżnością i naprawdę
mocno mnie zaintrygował. Motocykle, tajemnicze zombie, świetna narracja
bohaterki. Na początku natychmiast poczuć można tę polskość, od razu wie się, że nie
jest to powieść kaleczona często nieporadnym tłumaczeniem, a książka
bezpośrednia, pisana w ojczystym języku, której narracja jest bardzo
charakterna, nie tracąca na wartości w ani jednym momencie. Często również
wzbogacona w wulgaryzmy Chłopców – w końcu nie zapominajmy że są dorośli (lecz
niekoniecznie dojrzali), – które dodawały książce tej jeszcze większej
dosadności. Tak, to książka zdecydowanie dosadna, bezceremonialna, nieowijająca w bawełnę i czasem brutalna, która szybko uderza w czytelnika, zaskakuje a przy tym
kompletnie… bawi. No właśnie, świetnie bawiłam się
podczas czytania tej powieści. Bohaterowie są bardzo różni, każdy
znajdzie swojego ulubieńca, a i muszę przyznać – wykreowani zostali świetnie. Zabawne
sytuacje, w których uczestniczą, wręcz głupie dziecinne sprzeczki, żartobliwe dialogi, komentarze,
riposty. A gdy zamiast wyobrażenia przedszkolaka w piaskownicy da się
motocyklistę o ogromnych rozmiarach, całość maluje się bardzo irracjonalnie,
zakrawa wręcz na groteskę i jest po prostu, wyjątkowe.
Oczywiście należy również
zaznaczyć, że to książka, która łamie pewne zasady i podczas lektury tomu
pierwszego uczucie zagubienia jest nieuniknione. Bowiem do końca nie wiadomo
czy to po prostu zbiór luźnych opowiadań, które się nie zazębiają, czy też
historie całkiem spójne choć na pierwszy rzut oka wyjątkowo różne. W tym
przypadku jednak jestem pewna, że chodzi o tę drugą możliwość, która niezwykle
zbija z tropu a jednocześnie fascynuje czytelnika swoim niespotykanym stylem.
Więc jestem pod wrażeniem. Mimo,
że nie wciągnęła mnie tak jak inne książki, że nie spędziłam przy niej paru
godzin a parę dni i mimo, że moja sympatia do niej nieco zgasła, czuję, że to
świetna historia. Umiejętnie poprowadzona przede wszystkim, – bo o Piotrusiu tu
w zasadzie niewiele i samemu pewne niedopowiedzenia trzeba dokończyć. Ale i
ciekawa, wyjątkowa, z przesłaniem. Jakub Ćwiek bardzo zgrabnie przedstawia
granicę między dorosłością a byciem dzieckiem, odwołując się przy tym do swojej
ulubionej bajki z dzieciństwa. Będziecie zachwyceni więc jeśli i Wy macie
słabość do śmiałych spojrzeń na bajki trochę z innej perspektywy. Gwarantuję
Wam dużą dawkę humoru, lekkość pióra i naprawdę niezapomnianą przygodę u boku
Zagubionych Chłopców. Zdecydowanie polecam.
Za powieść dziękuję wydawnictwu SQN!
fantastyka
Jakub Ćwiek
wyd. Sine Qua Non