W walce o wolność ("Dziennik Edwarda Chomika")



To ten dzień – myślę.

Gwałtownie wyskakuję z autobusu, zażywnie przebierając nogami biegnę w stronę domu, przepełniona nadzieją, słodkim smakiem szczęścia oraz podniecenia. Już jest, musi być – powtarzam te słowa niczym regułkę, od której zależeć może moje życie. Wchodzę do pokoju i staram się ogarnąć oczyma cały ten niczym niezmącony chaos. Widzę ją. Zrzucam z siebie ośmiokilogramowy plecak, wyjmuję nożyczki i zaczynam. Czuję się jak kardiolog, choć moje dłonie na pewno zbyt się trzęsą. Czuję się jak archeolog, jednak moje serce za szybko bije, gdy  z wielką precyzją wyjmuję, coś, co wcześniej zdążyłam namacalnie zbadać prawą dłonią.

To „coś” jest wielkości płyty CD w opakowaniu. Badam strukturę okładki, czytam co napisane jest z tyłu, z przodu, wewnątrz. Przeglądam obrazki i wącham. Na czarnej okładce widzę białego chomika, oczywiście jak przystało na porządnego chomika, z fajką i zapalniczką. A potem napis:


„Mój dziennik przeniesie cząstkę mnie w wieczną światłość.”


A potem zaczęłam czytać.


Jak to się zaczęło. 

Edward ma sześć miesięcy, kiedy zaczyna pisać dziennik. Nowy dziennik, nowe życie, nowa rodzina. Wobec niej jest chyba najbardziej cynicznym chomikiem jakiego znam. Jest nieznośny, miewa własne humorki, jednocześnie starając się uprzykrzać życie swoim właścicielom, hałasując w nocy, czy gryząc ich. Chomik zna swoje prawa. Pragnie je zamanifestować protestem głodowym, jednak po wycieńczających kilku minutach daje sobie spokój. Uwielbia irytować głupiutkie istoty ludzkie, które uważają że mogą bezkarnie zniewalać zwierzęta.


"Postanowiłem, że będę biegał na kołowrotku, ale tylko w nocy, kiedy śpią. Będę wtedy drapał, pełzał i trząsł klatką, żeby ich irytować i pokazać, że nie zamierzam popisywać się żadnymi sztuczkami – jeśli coś robię, robię to dla siebie, nie dla nich" 

Jeden chomik, wiele twarzy. 

Tak naprawdę ciężko mi rozgryźć Edwarda. Znaczenie słów „kobieta zmienną jest”, przy nim nabiera zupełnie nowego znaczenia. Edward to chomik wyjątkowy, nadzwyczajny. Ma coś w sobie z greckiego filozofa, ma coś z cynika, i choć wolność własnej rasy stawia ponad wszystko, pewnego dnia dopuszcza się zabójstwa swojego pobratymca. Kiedy indziej mamy szansę odkryć w nim romantyczną stronę, ponieważ rodzina funduje mu ponętną chomiczkę, w której się zakochuje. Sądzi też, że ziarenka w klatce z niego drwią, śmierć zagląda mu w oczy, a na dodatek chce sprzymierzyć się z kotem. To wszystko dlatego, że jest zwyczajnie osamotniony.


Tak, Edward jest wyrzutkiem. Włóczony od domu do domu, nie wie czym jest miłość, lecz kiedy ją odkryje kocha z całej siły.
„Nieznośna pustka. Nie mogę pisać. Bez miłości nie ma nadziei.”

I cierpi równie mocno.

Edward pisze zwięźle i lakonicznie. Jego wpisy są jednak pełne filozoficznych odniesień. To szczery choć nieco zgorzkniały narrator, który nie dba zbytnio o regularność wpisów. Nie są to bowiem zapiski jedynie czynności, które wykonał. Są to wręcz zalążki manifestów, jego przyszłych planów – w ten sposób chomik walczy o wolność, która mu się należy.

Dużym plusem dla książki są ilustracje. Na czarnym tle, schematyczne i czasem bardzo podobne obrazki, pojawiające się dosyć często.  Dopełniają one treści i są miłym akcentem w tej lekturze.

Ciężko polecić tę książkę z góry, tym i tym osobom. Nie ukrywam, przygotowałam się na coś lekkiego. Ot, kolejna książka opowiadająca historię zwierzęcia. To nieprawda. To poważna książka, w której można odnaleźć odniesienia do polityki, czy niewoli. Uważam, że to książka dla osób, które jeśli szukają czegoś nowego, to historię buntownika Edwarda mogę ci polecić z ręką na sercu, bo jest ciekawa i sądzę, że warta uwagi. Krótka, lecz ujmująca i zapadająca w pamięć, a przy tym niesłychanie tania.




"Co jest rzeczywiste? Jem, lecz nie czuję smaku. Myślę, lecz nie doznaję. Piszę, lecz nie rozumiem. Moje sny są bardzo kolorowe. Życie - mniej."