Czy istnieje baśń bez księcia?



Akademia Dobra i Zła | Świat bez książąt | Długo i szczęśliwie

Śpiąca Królewna podpala wrzeciono, Królewna Śnieżka zatruwa krasnali jabłkiem a później pięściami rozbija szklaną trumnę. Czerwony Kapturek podcina wilkowi gardło, Kopciuszek wtrąca księcia do lochu zaraz po przepisaniu jej całego królestwa. Księżniczki odziane są w kolczugi, trzymają miecze i okrągłe tarcze. Łowczynie pokonują demony i spiskują za plecami mężów, zupełnie tak jak Ginewra, królowa Camelotu i żona Króla Artura, która zdradziła go Lancelotem, jego najlepszym przyjacielem.

A książęta? Myśliwi? Mężczyźni, którzy spieszyli im na ratunek i ratowali życie? Po prostu zniknęli. Zarówno z baśni, jak i Akademii. Nie istnieje już podział na Dobro i Zło, "Akademia Dobra i Zła" przeistoczyła się w "Akademię dla Chłopców i Dziewcząt", a to wszystko wskutek zwieńczającego pierwszy tom wyboru – wyboru Agaty, który zaburzył równowagę i sprawił, że chłopcy zostali ośmieszeni i uznani za bezużytecznych. Od tamtego dnia mija sporo czasu, a dziewczynki ponownie wracają do Akademii, gdzie wiedźmy i księżniczki nie są już wrogami a tworzą sojusze i przygotowują się do wojny. Wojny z Akademią Chłopców z rozwścieczonym Tedrosem na czele.

Pierwszy tom był bardzo dobry, ale nie zrobił szału z wielu powodów. Młody wiek dziewczynek był nienaturalny, autor wykorzystał motyw Hogwartu, całość była nieco przewidywalna, napisana chaotycznie i nieporadnie oraz zbyt dynamicznie poprowadzona, przez co łatwo było się zgubić. W recenzji poprzedniego tomu – „Akademii Dobra i Zła – pisałam właśnie, że praca nad językiem, kreacją bohaterów i stopniowym przekazywaniem informacji wpłynęłaby bardzo pozytywnie na książkę tę, i wiecie co? Soman Chainani odwalił kawał naprawdę dobrej roboty. Wyżej wymienione wady już nie istnieją. Owszem, Agata, Sofia i reszta nadal zachowują się nieco dojrzalej niż dwunasto- czy trzynastolatki, ale to nie gra roli. Autor również popracował nad językiem – "Świat…" czyta się zdecydowanie przystępniej, nie trzeba więc powtarzać parokrotnie lektury strony, by załapać o co kaman? W tej chwili widzę tylko ogromną przepaść między dwoma tomami, tak bardzo one się różnią. Tak widocznej poprawy bardzo dawno nie zaobserwowałam, jestem naprawdę oczarowana.

Teraz nawet historia wydaje się ciekawsza. Pierwszy tom był bez większego wątku głównego – ot, przygody dziewczynek, które trafiły do złych Akademii, próbujące za wszelką cenę się stamtąd wydostać. Tutaj zaś sam podział – w tym przypadku Chłopcy i Dziewczęta – jest tylko tłem. Na pierwszy rzut oka widać rywalizację płci, nieufność rodzącą się ze strony bohaterek oraz – ich własne pragnienia. "Świat Książąt" posiada także o niebo lepszą wizję na baśnie. Nie pokazuje historii księżniczek, książąt, wiedźm i zbójów podczas pobytu w Akademii, gdzie uczyli się by stać się takim Kopciuszkiem, Robinem Hoodem czy kimś innym, jak to było w tomie pierwszym, a daje zupełnie niespodziewaną, surrealistyczną i wręcz nieprawdopodobną wersję. Przez ten zabieg książka staje się tysiąc razy lepsza. Jak wspomniałam w pierwszym akapicie: Czerwony Kapturek podrzyna gardło wilkowi, Śnieżka zatruwa krasnali jabłkiem itd. – to, według mnie, tylko namiastka tego, co mógł zrobić Soman Chainani, bo prawdziwy geniusz ujawnia się w zgrabnych splotach fabuły, przyjemnie wyważonych i naprawdę pozostawiających dobre wrażenie.

"Świat…" jest w rzeczy samej podobnie skonstruowany jak "Akademia". Tu i tam akcja niesamowicie wciąga, nie daje od siebie oderwać, początek jedynie wydaje się trochę ociężały i powolny, ale później i on staje się maszyną napędową fabuły i w tym przypadku: gwarantuję, że będziecie go wspominać przez lekturę całej książki. Oczywiście gdzieś pomiędzy mrożącymi krew w żyłach momentami zdarzą się pewne zastoje i chwile pauzy, ale to nie powód by ocenić tę powieść z mniejszym entuzjazmem. Na drugi tom "Akademii Dobra i Zła" czekałam z niegasnących podekscytowaniem. Nie dlatego, że pierwszy tom wywarł na mnie niesamowite wrażenie (choć po namyśle w sumie też), ale głównie dlatego, że wiecie – świat bez książąt, księżniczki i wiedźmy we współpracy – wspólnie kolczugi, uzbrojenie i cel. Soman Chainani zachwycił mnie idealnie wyważonym całokształtem, dobrą kreacją bohaterek i tym niepowtarzalnym, groteskowo baśniowym klimatem, którego szczerze mówiąc – żałuję, że nie poznałam wcześniej.
Za prawdziwą lekcję baśni dziękuję wydawnictwu Jaguar! :))


Ps. Jesteście zwolennikami śmiałych spojrzeń na baśnie? Co o nich sądzicie?
Ps2. Kto skusi się na drugi tom "Akademii..."?