5 min Czytania

Wpadłam w ten
świat trochę jak Alicja. Zbyt gwałtownie, by móc się zatrzymać, zbyt samotna,
by ktoś pomógł mi znaleźć drogę powrotną. Zamiast królika, śledziłam czarnego
kruka, w zastępstwie za "Alice" Avril Lavigne, słuchałam piosenkę BatstaB’u,
napisaną specjalnie na taką potrzebę. Początkowo oniemiała, później oczarowana
i frenetycznie uniesiona. Trzymałam dwie rzeczy. W ręku kolejne części, a na
twarzy nieskrępowany zachwyt, pomieszany nieco z odrobiną oziębłego sceptyzmu, wiedziałam
bowiem, że rzadko spotyka się historie idealne.
"Stopniowo nabierała leku przed nocą, przed tym, czym sen mógł nasączyć jej nieświadomy umysł, przed dziurami, jakie mógł wypalić w jej sercu. Przed ziarnami zwątpienia, które mógł zostawić w jej duszy." (Kelly Creagh, "Cienie")
Niezbyt często
pozwalam książkom odbierać sobie przyjemność spania – spać kocham z siłą porównywalną do siły grawitacji, działającej na mnie w momencie, kiedy
spinam mięśnie by z łóżka się podnieść (to constans) – ale jest trylogia tak
dobra, że niesposobna ją odłożyć, nie doczytując jej do końca. To "Nevermore".
Kelly Creagh
tworzy światy niezwykłe. Historie osadzone w realiach, gdzie granica między
snem a jawą zaciera się, a te odmienne światy zaczynają się przenikać. Spod jej
pióra wyszła niemalże klaustrofobiczna, mroczna i duszna, oraz szalenie
tajemnicza rzeczywistość, jednym słowem opisując: niewiarygodne paranormalne
uniwersum.
Po pierwsze:
historia. "Nevermore" to opowieść o dwójce nastolatków, którzy wplątują się w
iście piekielne kłopoty i nie jest to bynajmniej zwykłą metaforą. To opowieść
kompletnie eteryczna, swoim klimatem obezwładniająca, nacechowana emocjami,
charyzmatyczna i… inna. Inna, bo opisująca świat, w momencie, gdy
najczarniejsze koszmary zaczynają przenikać do rzeczywistości, opowieść balansująca
na tej cienkiej granicy, której przekroczenie może sprawić, że staniesz się
albo Zagubioną Duszą nawiedzającą ludzi jedynie w snach, bądź człowiekiem,
nękanym przez koszmary do końca życia... a nawet po śmierci. Sama idea snu, momenty, kiedy główna bohaterka,
Isobel, nie jest pewna, czy dziejące się wydarzenia są marą, czy
rzeczywistością, przypominały mi nieco ten oniryczny klimat "Alicji w Krainie
Czarów". "Nevermore" to ponadto opowieść
ubarwiona w paranormalne istoty, takie jak znana z hebrajskiej mitologii
upiorzyca Lilith, pierwsza żona Adama w raju i chroniący przed nią naszyjnik
Hamsa, czy Laki – istoty będące ucieleśnieniem naszych najmroczniejszych stron
i wad.
Fani czynią cuda lepsze od wydawców - magiczny trailer (jeśli on Was nie zachęci, to ja nie mam nadziei).
Po drugie, jak
to jest napisane! Przeczytałam wszystkie trzy tomy trylogii "Nevermore", której
ostatni tom wydany został niedawno nakładem wydawnictwa Jaguar, – nie
przeżuwając ich nawet w odstępie nie większym niż dwa dni i powiem jedno: każda
to totalny majstersztyk. Język Kelly Creagh w niczym nie traci na przekładzie –
ciągnące się niedopowiedzenia, styl nasycony tajemnicą, emanujący oniryzmem,
wciąż i bez przerwy unikający zdradzania wielu faktów oraz droczący się z
czytelnikiem w bardzo absorbujący sposób, bezustannie wymijający. Ponadto
uzupełniony poezją, bo pomysł na trylogię powiązany jest jednocześnie z
zafascynowaniem autorki osobą dziewiętnastowiecznego poety Edgara Allana Poego (tego pana na obrazku wyżej),
– stąd też nazwa pierwszego tomu, odnoszącego się do jego sławnego dzieła: "Kruk". Warto wiedzieć także, że amerykański poeta występuje tu również jako
jeden z bohaterów – to dopiero fascynujące: Kelly Creagh snuje własny
scenariusz tłumaczący jego niewyjaśnioną do tej pory śmierć, interpretuje,
dlaczego będąc w stanie delirium został znaleziony w nie swoich ubraniach oraz
– już u kresu życia – wykrzykiwał ciągle nazwisko "Reynolds", którego –
nawiasem mówiąc – Creagh również przemyciła do swojej opowieści. Poe to
niewątpliwy obiekt fascynacji autorki, a jego wiersze przytoczone na stronicach
budują klimat jeszcze bardziej przygaszony, przybliżają jego twórczość i przede
wszystkim: zaszczepiają w czytelniku tę cząstkę, która miała okazje umrzeć
śmiercią kliniczną na lekcjach języka polskiego: szacunek do poezji i jej własnej
interpretacji.
Po trzecie:
bohaterowie! Pełni skaz i niedoskonałości, fizyczni a jednocześnie dobrze sportretowani.
Mimo, że kreacje nieco powszechne: główna bohaterka stworzona na wzór
popularnej amerykańskiej dziewczyny; "czirliderka", a chłopak jako zupełny
outsider, gardzący szkolnymi elitami – oboje przedstawieni w rewelacyjny,
pełnowymiarowy sposób. Co ciekawe, Kelly Creagh nie zapomina o rodzicach
bohaterów: zwykle przyłapuję autorów na tym, że wątek opiekuna kończy się
jedynie na wzmiance o nim i kilku wymianach zdań – tutaj rodzice są tymi
postaciami, które faktycznie pilnują swojego dziecka, nie mają głęboko w
poważaniu tego, co ono aktualnie robi i – utrudniają w wielu sprawach, jak to
mają z zwyczaju.

Lektura "Nevermore" – mimo, iż jest to trylogia niewątpliwie młodzieżowa – pozostawia
czytelnika z pytaniem o naturę człowieka, o jego nieustającą walkę i spełnianie
marzeń, a ponadto skłania do refleksji w kierunku dyskryminacji i niepoprawnego
szufladkowania ludzi. I nie popada przy tym w żaden banał, nie jest mdłym
romansem, nie naśladuje schematów, nie szuka łatwych rozwiązań. Jest na sto
procent inna i na dwieście lepiej i ambitniej napisana, porównując ją nie tylko
do powieści w tym gatunku, ale ogólnie też: wszystkich powieści. To trzeba
przeczytać.
dla młodzieży
Kelly Creagh
paranormal romance
wyd.Jaguar
"Quoth the Raven: Nevermore."(Edgar Allan Poe, "Kruk")
Tekst powstał w ramach współpracy z wydawcą.