Czytania
Powstał w czerwcu 2012 roku, a cztery miesiące później został kupiony przez Twittera. Początkowo zaczynał jako aplikacja na iPhone’a, wersję przeglądarkową utworzono dopiero w maju ’14, ale też w okrojonej wersji – tylko do odtwarzania; samo kręcenie na komputerze nie wypali. Vine to portal szczególnie popularny w Stanach Zjednoczonych, a jego sukces tkwi w prostocie użycia oraz wymaganiom, które stawia: twórca zmierzyć się musi z wyzwaniem nakręcenia sześcio-sekundowego filmiku, ażeby cały koncept w takim czasie zmieścić, trzeba być naprawdę kreatywną personą. Takie sześcio-sekundowe Vine’y kręci się bezpośrednio przez telefon – dotykając ekranu, nagrywamy wszystko z limitem czasu, oczywiście z możliwością ujęć skracania, zmiany kolejności czy wyciszenia. Można też nagrać w zewnętrznej aplikacji i potem zaimportować do portalu – byleby film się zmieścił w sześciu sekundach.
Lele Pons to jedna z najbardziej popularnych gwiazd Vine’a Stanów Zjednoczonych. Ma na koncie nominację do Teen Choice Award, jako pierwsza osiągnęła miliard zapętleń, spotkała się z prezydentem Obamą, oraz – wystąpiła w drugim sezonie Scream. Z pochodzenia jest Wenezuelką, a w wieku pięciu lat przeniosła się do US i tam zaczęły się problemy. W liceum była gnębiona przez rówieśników, stąd też pewnie pomysł na jej powieść – "Szkoła przetrwania", napisaną wraz z bestsellerową autorką New York Times’a, Melissą de la Cruz. Lele utrzymuje, że jej powieść jest opisem lat spędzonych w Miami High, głównie autentycznych, ale też wzbogaconych fikcją – nie wszystko tutaj jest prawdą, ale wszystko tutaj ma w jakiś sposób oddziałać na czytelnika i sprawić, że trudna sytuacja w szkole nie może być bez wyjścia. Oczywiście tematem przewodnim jest sława, Vine i humor – tak więc trzymajcie się mocno, bo mam tu dla Was Vine’y, których powstanie jest opisane w książce!
"Szkoła przetrwania" to książka niezwykle zabawna, traktująca z dystansem te aspekty życia, którymi zazwyczaj się przejmujemy. Jest dość cienka (270 stron), ale maksymalnie wykorzystana pod względem humoru, stworzenia literackiej przestrzeni oraz wykreowania głównych bohaterów. Samą Lele można opisać słowami, takimi jak: zwariowana, pewna siebie czy też stanowcza, co zdecydowanie przemówi do potencjalnego czytelnika, w przeciwieństwie też do wad (świetnie, że autorka odnalazła w sobie takowe cechy!), którymi jest niejako często występująca zarozumiałość czy nawet przejawiające się uczucie wyższości, które – nie ukrywam – okazało się denerwujące.
Najlepszy i tak uważam fakt, że to jedna z nielicznych młodzieżówek, które sprawiają, że faktycznie się uśmiecham. Nie kącikami, delikatnie i niewidocznie, ale – całą sobą, poruszając każdy możliwy mięsień twarzy. Właśnie takie książki dla młodzieży powinny być. Takie, w której bohaterki używają emotikonek, nie krępują rozmawiać się na trudne tematy, spędzają najwięcej czasu na scrollowaniu i chodzą na imprezy – tak wygląda rzeczywistość i Lele Pons trafnie ją oddała.
"Szkoła przetrwania" z pewnością nie zrewolucjonizuje rynku young-adult, ale nie żałuję, że miałam okazję ją czytać. Poznałam Vine’a i historię najpopularniejszej jego użytkowniczki, uświadomiłam sobie także, jak niewiele jest portali w tych czasach, które dają tak szerokie pole do kreatywności. Polecam, a co!
dla młodzieży
Lele Pons
Melissa de la Cruz
wyd.Jaguar
"Szkoła przetrwania" to książka niezwykle zabawna, traktująca z dystansem te aspekty życia, którymi zazwyczaj się przejmujemy. Jest dość cienka (270 stron), ale maksymalnie wykorzystana pod względem humoru, stworzenia literackiej przestrzeni oraz wykreowania głównych bohaterów. Samą Lele można opisać słowami, takimi jak: zwariowana, pewna siebie czy też stanowcza, co zdecydowanie przemówi do potencjalnego czytelnika, w przeciwieństwie też do wad (świetnie, że autorka odnalazła w sobie takowe cechy!), którymi jest niejako często występująca zarozumiałość czy nawet przejawiające się uczucie wyższości, które – nie ukrywam – okazało się denerwujące.
Najlepszy i tak uważam fakt, że to jedna z nielicznych młodzieżówek, które sprawiają, że faktycznie się uśmiecham. Nie kącikami, delikatnie i niewidocznie, ale – całą sobą, poruszając każdy możliwy mięsień twarzy. Właśnie takie książki dla młodzieży powinny być. Takie, w której bohaterki używają emotikonek, nie krępują rozmawiać się na trudne tematy, spędzają najwięcej czasu na scrollowaniu i chodzą na imprezy – tak wygląda rzeczywistość i Lele Pons trafnie ją oddała.
"Szkoła przetrwania" z pewnością nie zrewolucjonizuje rynku young-adult, ale nie żałuję, że miałam okazję ją czytać. Poznałam Vine’a i historię najpopularniejszej jego użytkowniczki, uświadomiłam sobie także, jak niewiele jest portali w tych czasach, które dają tak szerokie pole do kreatywności. Polecam, a co!
Recenzja powstała w wyniku współpracy z wydawcą.