Czytania
Koleś, który rocznie wydaje 16
książek, od lipca zeszłego roku zarobił 89 mln dolarów i w rankingu natrzaskanych
zielonych (czyt. Forbesa) znajduje się wyżej od Greena, Suzanne Collins, J.K.
Rowling i G.R.R Martina oraz wszystkich, naprawdę wszystkich, których książki
aktualnie są na topie, wchodzą na duże czy małe ekrany i ogólnie jest na nich
niezły hype nazywa się James
Patterson i wszystko wskazuje na to, że jest jakąś hybrydą, wziąwszy pod uwagę
jego produktywność i zyski, jakie z tego czerpie. Osobiście przeczytałam tylko jedną
książkę tegoż autora i szczerze mówiąc, gdybym miała pisać książki na tym
poziomie wydawałabym nie 16, a 25 rocznie. Mówię tu o "Czarownicy", która gwoli
ścisłości, powstała we współpracy z nijaką Gabrielle Charbonnet (znaną również
jako Cate Tiernan), a której obecność i tak nie gra dla mnie roli – nieważnie
ilu by sobie współpracowników Patterson najął, tej książki uratować się nie
dało.
Okładka zapowiada dużo
dystopijnego dobra: świat kontrolowany przez reżim zwany Nowym Ładem, którego
największym zagrożeniem są dzieci i osoby nastoletnie, porywane z domów,
przetrzymywanie w więzieniach, które pod groźbą śmierci wyrzec się muszą
wszystkiego: wolności, przeszłości, własnych rodziców. I kiedy wydaje się, że
nie ma już nadziei – świat zalewa fala proroctw dotyczących młodych
wyzwolicieli, nastoletnich czarodziei, Whita i Whisty. Ich przeznaczanie to
obalenie okrutnego rządu i objęcie władzy nad światem, ale czy będą w stanie to
zrobić niepowiadomieni o przepowiedni, niewyszkoleni i nieobyci z magią? Czy
odnajdą się w nowym, bezwzględnym świecie i będą w stanie odnaleźć
sprzymierzeńców godnych zaufania?
Każda lektura niesie ze sobą
pewne ryzyko – jeśli głównych bohaterów polubię to prawdopodobnie spędzę
najpiękniejsze chwile swojego życia, moje serduszko zabije w ich stronę mocniej
i ogólne będę im tak oddana, że w razie potrzeby oddanie narządów będzie
niekwestionowane i całkowicie oczywiste. Jeśli zaś nie zapałam do nich sympatią,
to czeka mnie chwila walki z samym sobą, z
nieporozumieniami i nękającą bez ustanku irytacją. Jak było w tym przypadku?
Oprócz faktu, że ich kreacja była tragiczna i nie byli oni postaciami ciekawymi,
wyróżniającymi się a wręcz groteskowo idiotycznymi, którzy dziwnie się zachowywali,
zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, to drażniła mnie narracja stylizowana na
młodzieżową, nieudolnie sarkastyczną, pełną lekkich i niezobowiązujących żartów
w obliczu tragedii i nieszczęścia. Whit i Whisty to przykład tego drugiego
rodzaju bohaterów literackich, których kojarzę z wywracaniem oczami, prostym i
aż zbyt prostym językiem jakim posługuje się również Rick Riordan oraz
paraliżującą niechęcią, która odbiera możliwość przyjemnej lektury.
Ale to i tak nic w porównaniu z
faktem, że wszystko, poważnie!, wszystko idzie po myśli bohaterów i każda
rzecz, za którą się zabiorą kończy się powodzeniem. Owszem, są czarodziejami,
ale to nie daje im szansy na wychodzenie z każdej opresji… Czasami mam
wrażenie, że ochroniarze w tej książce są ślepi albo głusi, w końcu to
nastolatkowie, którzy nie chodzili do Hogwartu, a są samoukami radzącymi sobie
lepiej od Voldemorta. Tak à propos Voldzia, to "Czarownica" też takowego
posiada. Co prawda nie jest to Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać a Ten,
Który Jest Jedyny, różnica przeogromna, niepotrzebna nawet wzmianki, prawda?
Tak samo jak wyraźny brak podobieństw między "Mrocznymi Umysłami" (dzieci
największym zagrożeniem świata), "Dotykiem Julii" (wszystko zaczyna się od
więzienia) a nawet "Czasem Żniw" (kiedy to oboje uciekają i "starają się" nie
rzucać w oczy). Ani odrobiny nawiązania.
Mimo całego zła to nadal książka
całkiem w porządku. Wizja świata jest ciekawa, pomijając inspiracje innymi
powieściami, wydaje się dosyć oryginalna i nowatorska. Da się ją czytać,
ponieważ jest cholernie zasobna w zwroty akcji, cały czas coś się dzieje, akcja
goni akcję bez chwili wytchnienia. Być może to za sprawą niesamowicie krótkich
rozdziałów, które dzielą się na dwie różne perspektywy i liczą sobie średnio
dwie i pół strony, a być może, że autorzy naprawdę mieli parę świetnych
pomysłów, które idealnie rozłożone dały książkę pełną niewiadomych, bezustannie
na włączonym biegu.
Mam bzika na punkcie dystopii i
biorę w ciemno każdą jaka jest na rynku, dlatego też wiem, że "Czarownica" to
nic innego jak zlepek innych książek, okraszona nutą tajemnicy i wywołująca
sprzeczne uczucia jednocześnie. Z jednej strony akcja pędzi bardzo szybko
(czasem zbyt szybko), a świat przedstawiony jest niesamowicie intrygujący,
jednak z drugiej – bohaterzy bywają irytujący, całość mimo wszystko wydaje się
lekko przewidywalna a ich przygody zazwyczaj kończą się powodzeniem. "Czarownica" to nie jest książka, która po odłożeniu ciągnie jak żadna inna,
musiałam zmuszać się do jej lektury, ale to właśnie potem, za sprawą krótkich i
dynamicznych rozdziałów nie byłam w stanie się oderwać.
antyutopia/dystopia
Gabrielle Charbonnet
James Patterson
wyd. Albatros
Mam nadzieję, że już tu zaglądałeś?