Wielkie widowisko, wielka historia


Dziś sobota. Dwudziesty pierwszy. Jedni odpoczywają po pracowitym tygodniu, nadal w podświadomości mając te wszystkie sterty arkuszy, zaległe notatki, nieuzupełnione zeszyty i żmudne obowiązkiu. Ci drudzy spędzają czas w kinie, w restauracji, u przyjaciół czy z rodziną. I nie jestem pewna, czy którekolwiek z nich, którekolwiek z Was jest świadome, że dziś wieczór wyróżnia się jeszcze jedną grupkę (szacuje się 500 milionów, gwoli ścisłości) – kibiców. FC Barcelona i Real Madryt to drużyny, których sława obiegła Ziemię (choć może i nie tylko, Madryt w końcu "Galaktyczny"). O ich rywalizacji mówią wszyscy fani piłki nożnej i na tę chwilę – chwilę słynnego El Clásico czekają w niegasnącym napięciu i podekscytowaniu. 

Dziś sobota. Dwudziesty pierwszy. Tak się składa, że za chwilę, za parę godzin będziemy świadkami kolejnego już Klasyku w historii – meczu, który "wznieść może ponad niebiosa i który wtrącić możew najciemniejszą otchłań". I dlatego z tej okazji mam przyjemność zaprezentować Wam zupełną perełkę, unikatową książkę o wielkiej wojnie, o nadal rozgrywających się bitwach i o sercach pompujących krew w dwóch, zupełnie różnych barwach: bordowo-granatowym oraz białym. 

Real Madryt założony przez Katalończyka i chcący grać w rozgrywkach Katalonii? Dlaczego FC Barcelonę zawieszono za wygwizdanie hymnu Hiszpanii? Którzy kibice rzucili poduszki, butelki i świński łeb na murawę? Co robi palec José Mourinho w oku Tito Vilanowy? Te i setki innych pytań rozwieje powieść Alfredo Relaño, "Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć". Czy to nie prawda? Czy tytuł nie idealnie odzwierciedla obu drużyn? Autor włożył ogromny wysiłek w dowiedzenie tego, w napisanie tej powieści, ale jeszcze większy – w doszukaniu się odpowiednich fragmentów źródłowych. To, co mi się podoba, to właśnie one: napisane mniejszą czcionką i odpowiednio wyróżniające się cytaty z hiszpańskiej prasy oraz opinie fachowców opisujące rozgrywany mecz. Relaño powieść rozpoczyna w okresie założenia Realu Madryt, około 1902 roku i pędzi tak, przez ponad czterdzieści pięć rozdziałów, snując historie dwóch klubów jednocześnie, ale nie odrębne i podzielone, a pełne wspólnych odniesień, takich jak konflikty, wzloty, nieporozumienia oraz naprzemienne zwycięstwa. Ujął mnie autor krótkimi rozdziałami na początku książki, lecz niestety zdarzają się i takie, – i z czasem zaczynają przeważać – kiedy wszystko staje się zbyt nużące dla osób nie znających historii, nie kojarzących postaci i danych wydarzeń. Bo informacji jest dużo, muszę przyznać – na tyle dużo, że nie rekomendowałabym lektury młodszym czytelnikom. To nie jest książka dla każdego, i warto się z tym liczyć, ale sądzę, że kibice obu klubów, zarówno Barçy, jak i Królewskich, będą zachwyceni. Ja jestem. 

Jestem, ponieważ Alfredo Relaño przede wszystkim urzekł mnie swoją neutralnością i obiektywizmem – nie trzyma strony klubu, któremu kibicuje, nie mówi nic złego o przeciwniku, a wręcz przeciwnie; jako fanka Barçy ani razu nie zauważyłam niczego dotykającego właśnie tej drużyny. To ogromna zaleta, ponieważ po wstępie, jaki nam serwuje, nie wiadomo, czego możemy się spodziewać: 
"Mój ojciec był socio Realu przed wojną, mój starszy brat jest socio Realu od ponad 50 lat, ja sam zostałem zarejestrowany jako socio na sezon 1962/63 […]."
Ale cała książka jest tak wyważona. Warto zwrócić uwagę na obwolutę, pomijając już niesamowicie intensywne barwy i całkowity minimalizm – dwa godła wtopione w jedno, na wewnętrznej stronie okładki wydrukowane hasła kibiców wyłonione w konkursie, odnoszące się do danych drużyn (patrz: poniższa fotografia). Są tak rewelacyjne, zabawne a jednocześnie o wiele bardziej błyskotliwe od tych na forach, że nie mogłam zdecydować, które jest moje ulubione.
"Real Madryt nadal szuka piłki Ramosa."
"Gracze Barcelony zbierają grzyby na stojąco."
"Real Madryt myśli, że Barszcz Sosnowskiego to staropolska zupa."  "Barca swoimi podaniami zapełniła już cały urząd miejski." 

Tak samo zdobienie rozdziałów (wyżej) – barcelońska Sagrada Familia i obok popularna wieża telekomunikacyjna Torrespaña, centrum ochrony i monitoringu Madrytu, zwana potocznie "lizakiem". Piękne. Wydanie jest niesamowite, z pewnością znajdzie się w czołówce moich ulubionych, a ponadto wyjątkowo bogate w fotografie źródłowe zarówno sprzed stu lat, jak i tych bardziej współczesnych. 

W Los Angeles będzie 09:15, w Buenos Aires 14:15, w Pekinie 01:15, a u nas, tak samo jak u nich, na Estadio Santiago Bernabéu w Madrycie – 18:15. Dla mnie spotkanie to będzie inne. Będę bardziej świadoma, bowiem powieść "Barça vs. Real" to prawdziwa skarbnica wiedzy, opowiadająca kolejną "niekończącą się opowieść", historię, którą z zapartych tchem śledzą miliony i śledzić będą, póki te dwa kluby grać będą razem. To powieść o rywalach, którzy są również najlepszymi przyjaciółmi, którzy wspólnie pracują dla dobra reprezentacji Hiszpanii, którzy stanowią idealny przykład ludzi z pasją, wytrwałych i zdeterminowanych. Polecam czytelnikom spragnionych książek o takich własnie osobach, a wszystkich fanom piłki nożnej wręcz nakłaniam do przeczytania tego cudeńka – to prawdziwa perełka nie tylko o lidze hiszpańskiej, ale i Hiszpanii we własnej osobie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN!

Czyją stronę trzymacie dziś wieczór i co sądzicie o odwiecznej walce obu klubów?