Jestem tu jako cyrkowy artysta



Zrobiłam test, bo nie znam siebie, nie potrafię znaleźć szkoły i zawodu odpowiednio, które będą dla mnie dobre. Zrobiłam test osobowości, całe czterdzieści pięć pytań ankiety online, piętnaście minut zastanawiania się, doczytywania, mrużenia oczami, marszczenia czoła. Wynik dostałam po dwóch dniach, zmęczona trochę już obawami, że e-mail zły podałam, że literówka nastąpiła jakaś. W końcu otwieram pocztę, zagłębiam się w poszukiwaniu mojej przyszłości, a tam pośród dziesiątki propozycji widnieje: Artysta Cyrkowy. I nagle pomyślałam sobie, BIERE TO! 

Kiedy byłam znacznie młodsza niż jestem teraz, a nie były to czasu przesadnie zamierzchłe, cyrk w okolicy pojawiał się dość często. Pamiętam ogromny namiot rozstawiany zawsze w tym samym miejscu, czerwono-białe paseczki, które go pokrywały, pamiętam wszędobylskie flagi, lampki i wstążki. Ogólny hype w szkole, kiedy rozdawali nam zaproszenia, tumult kumulującego się podniecenia, i – w końcu – bolesne rozczarowanie po występie, gdy okazało się, że cyrk to nic innego jak jeden wielki ścisk, gnębienie bezradnych zwierząt, parada debili, którzy pozorują się na zabawnych. 

Ale przełomem był Cyrk, który pojawił się znikąd. Ten sam, który raz na zawsze obalił sztampowy i konwencjonalny system cyrkowania. Cyrk Nocy. I to standardy takiego widowiska mnie zadowalają, jeśli o moją przyszłość się rozchodzi. 

A jeśli rozchodzi o całą resztę – przeczytajcie teraz uważnie:

Cyrk Nocy działa tylko nocą, przecząc wszelkim stereotypom i łamiąc przyjęte schematy. I wcale nie ujmuje, ten nocny tryb pracy, zainteresowaniu, jaki budzi, efektom, jakie wywołuje. Wręcz przeciwnie: ludzie lgną do Cyrku, przyciąga ich do niego coś magicznego. Może jest to klimat, jaki wywołuje – Cyrk Nocy utrzymany jest w barwach bieli i czerni, z akcentami srebra jedynie, a może sieć, aglomeracja dużych i małych namiotów – tu nie ma jednej sceny, widz sam jest swoim przewodnikiem, kontroluje to, co ogląda, decyduje, jaką ścieżką ma podążyć. Za każdym razem odkrywa inny czar, dotychczas mu niezbadany i na pewno, zauroczony enigmatycznością, jaką emanuje ten obszar, nie zdaje sobie sprawy, że nie sztuczki są częścią Cyrku, a najprawdziwsza magia. Cyrk Nocy jest bowiem areną popisów dwójki utalentowanych ludzi, szkolonych przez największe magiczne osobistości i wystawione jako pionki, biorące udział w pojedynku. Rywale nie znają zasad i nie wiedzą, że zwycięzca może być tylko jeden, co okazać może się wyjątkowo ciekawe, jeśli dadzą się ponieść wzajemnemu uczuciu. 

Tak w połowie czytania książki – kiedy w końcu raczyła ona rozkręcić się na dobre, – pomyślałam sobie, że jeśli moje nazwisko miałoby figurować na jakiejkolwiek z wydanych już powieści, wybrałabym bezkonkurencyjny "Czas Żniw", a zaraz potem, "Cyrk Nocy" Erin Morgenstern. To. Jest. Coś. Pięknego. Autorka rozkochała mnie w sobie wyobraźnią, klimatem, jaki zbudowała i przepięknym językiem, nawet nie potrafię go opisać, on emanuje taką precyzją, subtelnością i wagą o najmniejszy detal. Zresztą, sami to poczujcie. 
"Nagle zostaje tylko nicość. Nie ma deszczu. Nie ma ognia. Połać spokojnej białej pustki. Gdzieś w tej pustce zegar zaczyna wybijać północ. Zatrzymaj się, myśli. Zegar nadal bije, ale Celia czuje nadciągająca ciszę. Rozbić jest łatwo, uświadamia sobie. Prawdziwą sztuką jest scalić."
Gdyby nie on, auta tajemniczości nie istniałaby, a fabuła znacznie straciła bez magicznego okraszenia. I podobnie jak w wyżej gdzieś wymienionym "Czasie Żniw" wątek romantyczny, jest cudownie delikatny ale i też niespodziewany, nabywający tempa dopiero wtedy, gdy traci się nadzieję na jakiekolwiek jego rozwinięcie. A całość nabierze idealnego charakteru w momencie, gdy czytelnik wczuje się w tę XIX wieczną aurę, podczas której toczy się akcja. 

"Cyrk Nocy" to naprawdę ujmujący debiut. Czaruje, wodzi za nos i prowadzi do świata zarówno mrocznego, jak i oszałamiającego. Jest zasobny w dwa tory fabuły, dzieli się na parę eterycznie rozpoczętych części. Posiada subtelny i ujmujący wątek romantyczny, oraz bohaterów z tajemnicą, która nie została odkryta ani obnażona. (Ja czekam na część z ich perspektywy!) Za każdym razem zachodzę w głowę, ile wyobraźni i polotu wlała w tę powieść Erin Morgestern, że jest pełna tak nieodpartego uroku. Jedynym mankamentem pozostaje nużąca i mocno rozwleczona fabuła, której punktu kulminacyjnego nie widać, ale jak to mówią, nic nie jest idealne.
Z wyjątkiem zawodu Artysty Cyrkowego.