Jak zepsułam


Nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie moment, że pod jednym z moich tekstów będzie tyle wyświetleń, co kiedyś. Że liczby będą mnie cieszyć, że zainteresowanie będzie wzrastać. Przywykłam do echa w Disqusie, do wyświetleń tak znikomych, że czuję się, jakbym bloga prowadziła przez miesiąc, a nie ich dwadzieścia cztery. To dlatego zniknęłam. Zdołowałam się, zbyt bardzo wzięłam do siebie brak odzewu, a dodatkowe problemy z bloggerem sprawiły, że publikowanie czegokolwiek stanowiło test dla systemu – pojawi się na liście czytelniczej, czy nie, będzie z miniaturką, czy nie. Męczyło mnie to.

Ale zrozumiałam, że to miejsce jest zbyt ważne by z niego rezygnować, daje mi zbyt dużo satysfakcji, zbyt dużo serca w nie włożyłam, cierpliwości i pracy, przede wszystkim – prowadzenie bloga daje mi szczęście, nawet jeśli posty pojawiają się trzy razy na miesiąc, jak było właśnie teraz, we wrześniu. Który nie był zbyt spektakularny w liczbach. Trzeba bowiem wiedzieć, że prowadzenie bloga nie jest obowiązkiem i czytanie – również powinno wypełniać czas wolny, we wrześniu pod dostatkiem nie było go zbyt dużo, więc i statystyki wyglądają raczej średnio.



To tyle. Nie chcę popadać z przesadną melancholię, nie chcę się użalać, nie chcę też na cokolwiek narzekać. Wszystko będzie dobrze:)