Czytania
Chcąc
kupić książkę nie kieruję się zbytnio tym, co z tyłu okładki jest napisane.
Jest to dla mnie za duży spojler, więc gdy dopadłam książkę Julie Cross od
niechcenia musnęłam wzrokiem jej tył i zaczęłam grzebać w książkowej szufladzie
w moim mózgu, zwanej potocznie „Recenzjami”. Podczas gdy wylewałam siódme poty,
by sobie o Burzy coś dobrego (bądź nie)
przypomnieć, doszłam do wniosku, że to jedna z tych książek-zagadek, o których
nikt nigdy nie słyszał, których nikt nigdy nie widział. Kierowana bardzo
dziwnym impulsem, wrzuciłam ją do koszyka, choć z pozoru wyglądała jak jakaś tania
miłosna historia tancerzy przeniesiona na papier, stricte Step Up, czy coś w
tym rodzaju.
Ta „miłosna historia tancerzy” okazała się dobrym, ba!
bardzo dobrym kawałkiem literatury dla młodzieży i nie tylko. I wcale nie o
tańcu. O magii czasu i o zdolnościach jego władania. Jest piękna.
Jackson Meyer już od jakiegoś czasu wie, że niektóre rzeczy
w jego życiu nie są takie, jakie być powinny. Już na pierwszych stronach
dowiadujemy się, że podróżuje on w czasie. To nie spojler. Okładka jest wręcz
naładowana odnośnikami temu zjawiskowi dotyczącymi. Jego życie, mimo „talentu”,
jaki posiada, układa się bardzo dobrze. Ukończona szkoła, piękna dziewczyna,
najlepszy kumpel, bogaty ojciec. Lecz co zrobić, gdy w pewnym momencie do
Twojego domu wpadają podejrzani faceci w garniturach i odbierają, ci osobą,
którą kochasz najbardziej? Czy byłbyś gotowy walczyć w imię miłości? Jackson
cofa się w czasie, by móc to naprawić, a na swojej drodze odkrywa tajemnice, o
którym nie śniło się żadnemu z nas.
Po pierwsze: Główny bohater.
Postać w literaturze młodzieżowej, niebędąca dziewczyną i
niebędąca szesnasto-, siedemnastoletnią dziewczyną to nie lada gratka! To
ciekawe przeżycie, spoglądać na świat oczami chłopaka, który pierwsze kroki i
świecie dorosłości już postawił, i który nie jest postacią „papierową”, a zawierającą pełną gamę
charakterów. Kreacja w krwi i kości, która w przeciwieństwie do swoich
rówieśników wśród bohaterów powieści dla młodzieży nie określi sytuacji słowem:
„jejku”, a tym bardziej dosadnym i nieprzyzwoitym.
Po drugie: Pomysł.
A raczej pomysł i jego brak. Jeśli ktoś czytał trylogię
Kerstin Gier wie, że podróże w czasie to nie jest temat jedyny w swoim rodzaju.
Jednak powieść ta, w porównaniu do tej wspomnianej przed chwilą wyróżnia się
dorosłością. W tej książce ze sto razy pojawi się słowo CIA, agent, tajna
misja, spisek i inne tajemnicze zagadnienia, równie tajemniczej organizacji. Fabuła
jest niesamowicie szeroko pojętym
światem, który ma swoją głęboko
zakorzenioną historię, nieco skomplikowaną, ale występującą. Określone reguły,
wytyczne i systemy postepowań. To wszystko sprawia, że władza, z która się
spotykamy, staje się coraz bardziej niesamowita, a zarazem niepodległa,
usamodzielniona i dojrzała.
Po trzecie: Język.
Książki dla młodzieży cechują się tym, że język jest prosty, lecz nie zanadto, łatwy w odbiorze, lecz tak, by czytelnika nie odmóżdżył.
Autorka zmierzyć się musiała z słownikiem slangu, który pojawia się tutaj i
jest, co najważniejsze, wiarygodny. Paleta
sprzecznych słów na temat emocji: frustracji, podniecenia i lęku ujęta w jak
najbardziej młodzieńczy, jak najbardziej pospolity i autentyczny język
dziewiętnastolatków.
Po czwarte: Relacje.
Piękne ukazanie miłości. Tej rodzicielskiej ale i
niekoniecznie. Braterskiej, ponieważ Jackson przepełniony jest tęsknotą do
siostry, która odeszła. Która z burzą rudej czupryny była najbardziej niewinną
ofiarą, najmłodszą, a najbardziej uwielbianą i wysoko cenioną. To piękne
więzy, te między rodzeństwem. Relacja Jacksona i jego dziewczyny oraz ich
miłości wystawionej na próbę, wrzuconej w wir spisków, wir krwawej wojny. Relacja
ojca z synem, ponieważ „rodzicielstwo to nie tylko więzy krwi”*, a prawdziwe
uczucie, zaufanie i wzajemny szacunek są fundamentem relacji.
Fantastycznym dodatkiem jest możliwość zeskanowania kodu z
tyłu okładki i przeniesienia się na stronę wydawnictwa, by przeczytać
opowiadanie o poznaniu się Jacksona i jego dziewczyny. Martwi mnie zaś fakt, że
wydawnictwo Bukowy Las nie wyda kontynuacji Burzy,
bo zakończenie to aż się o nią prosi.
I w zasadzie nie ma rzeczy, do której (o dziwo) mogłabym się
przyczepić. Debiut Julie Cross to bez wątpienia taki debiut, jaki
pozazdrościłby jej każdy początkujący pisarz. Fabuła ma wszystko, co dla czytelnika najważniejsze: pozornie normalanego bohatera, świat, który
stanął do góry nogami, walkę dobra za złem, złamane serce, młodzieńcze troski i
rodzinne tragedie. Zakończenie mogłoby przysporzyć Wam palpitacji serca, tak
jak mnie. Mogłoby Was robić emocjonalnie, lub całkowicie nie poruszyć.
Moglibyście wylać podczas tej książki hektolitry łez, lub uznać ją za średnią.
Jedno jest pewne: nie przekonacie się, dopóki nie spróbujecie. W moim odczuciu,
warto było pokierować się intuicją i przeczytać coś, na co zupełnie nie byłam
przygotowana.
Trailer Burzy Julie Cross.
_____________
* Cassandra Clare Miasto Popiołów; s.51.