Wspomnienia ostre jak kawałek szkła ("Nigdy nie gasną")



Ci, którzy Igrzyska Śmierci przeczytali wiedzą czego od prawdziwej powieści postapokaliptycznej, utopijnej czy antyutopijnej wymagać. Ci, którzy tę diabelsko dobrą trylogię mają jeszcze przed sobą też wiedzą i lubią, gdy książka jest wyszlifowana jak diament rodem z kopalni w RPA. Pierwszy tom Alexandry Bracken, czyli Mroczne Umysły [recenzja] miał wszystko, co taka literatura mieć powinna. Od dobrego konceptu, po wyśmienite przeniesienie go na papier. Miał brudną politykę, motyw eksterminacji, miał obozy koncentracyjne przeznaczone dla dzieci, wątek miłosny i zawrotne tępo. Czy nie o takich rzeczach lubimy czytać? Niewytłumaczalnie brutalnych, ale ciekawych. Przyprawiających o dreszcze, ale trzymających w napięciu. I mimo, że Igrzyska to całkiem niepodobna historia do tej ukazanej przez Alexandrę Bracken wierzę, że w przyszłości i ta mogłaby zawojować nie tylko księgarniami, ale i kinem.

Główna bohaterka Ruby jeszcze w końcówce pierwszego tomu, całkowicie rozdarta i zrozpaczona (z powodu, którego zdradzić Wam nie mogę) wciska przycisk podarowany jej przez Cate, kobietę która pomogła jej odzyskać życie, zacząć je na nowo. Wkrótce Liga Dzieci przygarnia Ruby pod swoje skrzydła a ona całkowicie oddana morderczym treningom zapomina o całym świecie, w głębi duszy wiedząc, że to co robi nie jest do końca właściwe. Pobyt tam cały czas kształtuje jej zdolności, przypominając najokrutniejszą prawdę, o tym kim jest. A jest jedną z ostatnich Pomarańczowych.

"Życie nie jest sprawiedliwe. Zajęło mi trochę czasu, zanim to zrozumiałam, ale okazuje się, że los zawsze znajdzie sposób, żeby cię rozczarować. Możesz snuć plany, a życie i tak pchnie cię w przeciwnym kierunku. [...] Nie doszukuj się w tym sensu i nie próbuj tego zmieniać. Musisz pogodzić się z rzeczami, na które nie masz wpływu, i postarać się przeżyć."

Pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl po skończeniu książki? „Wow” – lakoniczne i krótkie, ale uzasadnione i trafne. Dlaczego? Ponieważ autorka poprzeczkę postawiła sobie bardzo wysoko i podołała wyzwaniu, choć wypatrzyłam się minusów, a właściwie to dwóch małych.

„Na początku był chaos.” – mówi najsłynniejszy mit grecki o stworzeniu pierwszych bóstw, Uranosa i Gai. Ten sam chaos w Nigdy nie gasną rodzi nam Ruby: w dosłownym centrum wydarzeń, które dla mnie były niejasne. Na pierwszych stronach nie miałam pojęcia kim jest Alban, Vida, Rob czy Więzień 27, bo skąd? Przez co musiałam czytać w ogromnym skupieniu, żeby ten nawał nowych imion zapamiętać i potem odpowiednio skojarzyć. Nowe zasady tam obowiązujące, żandarmskie określenia. Czułam się jak chomik, uciekający przed stopami ludzi podrygujących w rytm muzyki na domówce. Niewątpliwie autorka chciała stworzyć widowiskowe i zapadające w pamięć rozpoczęcie, ale tym samym powstał rząd zawiłej i niezrozumiałej dla czytelnika akcji. Albo po prostu jestem głupia.

Mnie, osobie która wątkiem romantycznym nie pogardzi, trochę go brakowało. Po prostu nie było tego ciepła między bohaterami. Gdy nie odstępujemy żadnej z  narad, przesłuchań i strategii, zapominamy, że rzeczą, która zawsze towarzyszyć nam powinna jest miłość. Na szczęście potem było tylko lepiej.

W tym miejscu kończą się uwagi, które i tak na tle plusów wypadają blado i z pewnością o nich zapomnicie po spożyciu tej mieszanki wybuchowej (pamiętaj, żeby przed skonsumowaniem skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą).

Więc czym ta powieść wyróżnia się na tle Mrocznych Umysłów?


Najważniejszy jest fakt, że autorka widocznie dojrzała i być może nabrała na tyle doświadczenia, że napisanie tej książki nie było aż tak trudne. Bo ta część jest lepsza nie tyle pod względem akcji, a języka. Niby całkiem prosty, ale też wystarczalnie malowniczy, by nakreślić obraz antyutopijnego świata. Nie przypominam sobie momentu, w którym jakiś dialog doprowadziłby mnie do śmiechu, tak jak w pierwszym tomie. Ta część wydaje się poważniejsza i jakby napisana „na serio”, przez co rozmowy między bohaterami nie są tak frywolne, są raczej pełne dystansu i zastrzeżeń, o być może wątpliwym istnieniu dnia jutrzejszego, tak jak w każdej antyutopii powinno być. Tak jak na każdej wojnie powinno być.

Bo polityka to też swego rodzaju wojna. Przynajmniej ja tak uważam i przynajmniej w świecie wykreowanym w tej książce. W recenzji poprzedniego tomu ubolewałam nad znikomą treścią odnoszącą się do świata działaczy rządowych. Nie było w niej dużo powiedziane nawet o historii choroby OMNI, tak naprawdę nie wiedzieliśmy o nie nic, poza tym, że była. Teraz Alexandra Bracken miała idealną szansę na zrehabilitowanie się i zrobiła to. Zrobiła to tak, że przewyższyło to moje najśmielsze oczekiwania.Momentami aż przesadzała, ale mnie to nie przeszkadzało. Spijałam wszelkie spiski i konflikty z ironicznym uśmieszkiem prezydenta Snowa – jak już wspominamy o Igrzyskach.

"- Która jest godzina? - zapytałam.Vida wzruszyła ramionami. - Wpół do cholera wie której. Śpij dalej."
Oczywiście nie obyło się bez nowych postaci, którym początkowo miałam ochotę wydrapać oczy pazurami, ale to taki niuans. :) Vida była przesiąknięta samolubstwem i arogancją do szpiku kości, aż do momentu, gdy być może przejrzała na oczy? Prawdziwa bohaterka stuprocentowo zbudowana od podstaw, ze straszną historią która wpływ na jej zachowanie miała przeważający. Słodko i beztrosko było zaś w towarzystwie Jude’a, piętnastolatka o bujnej, rudej czuprynie, który swoim pozytywizmem zarażał na kilometr. Zadziwiający obraz uśmiechniętego dziecka, które chyba nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji, jakby świat wykreowany przez Bracken nie był jego światem.  

Słowem zakończenia, Nigdy nie gasną to książka jeszcze bardziej wplątana w polityczne machlojki i momenty, w których serce wykonuje piruety i obroty, niczym primabalerina. To książka mocniejsza od poprzedniczki, ale równie spektakularna i niebezpieczna. To książka – jak celnie wskazuje cytat na okładce – wbijająca w fotel. Momentami może aż zbyt przerażająca, ale takie są prawa świata dystopijnego. Czy ktoś wspominał o sielance? Polecam jak nigdy w życiu.


Mroczne Umysły | Nigdy Nie gasną | Po Zmierzchu