Czytania
Jedni Walentynki świętują, drudzy traktują jako dzień
normalny, a jeszcze inni drwią i rzucają obelgi. Dzisiejsze święto zakochanych
to też idealna okazja na przybliżenie sobie tych miłosnych ideałów. Na dziś
przygotowałam zestaw moich ulubionych par literackich! :D
Duety po przejściach, namiętne, mroczne czy zbuntowane. Wszystkie,
które uwielbiam! Te które śledzę, lub śledziłam z równie zapartym tchem i
zapamiętaniem.
5. Allie&Sylvain (Wybrani)
Za co ich lubię? Przede wszystkim za to, że mimo przykrych
incydentów nadal się wspierają i gdy nie są razem, traktują się jak najlepsi
przyjaciele. To Allie jest tą mieszanką wybuchową, która działa zbyt
impulsywnie i pakuje się w największe kłopoty, a Sylvain jest raczej rozsądny, opiekuńczy,
zawsze w nią wierzy i pomaga. A w dodatku jest FRANCUZEM! :D
4. Rose&Dymitr (Akademia Wampirów)
Kolejne idealnie przeciwieństwo! Sama Rose jest jedną z
moich ulubionych bohaterek. Cięty język, niesamowita odwaga, impulsywność i
skłonność do robienia, a potem zastanawiania się nad związanymi konsekwencjami.
Za to Dymitr… starszy od niej o parę lat, bardziej doświadczony przez życie,
zdecydowanie spokojniejszy, kierujący się rozsądkiem. On sprowadza ją na
ziemię, gdy porywają ją prądy szaleństwa i walki. Idealne połączenie, wiele można się od nich nauczyć.
Czy ja muszę to jakkolwiek komentować? :D Jedna z
najlepszych, najbardziej skomplikowanych par, a jednocześnie najbardziej przeze
mnie lubianych. Mimo wszystkich przeciwności losu, oni nigdy nie stracili w
wiary w związek. Zakazany owoc smakuje najlepiej a ich miłość… taka właśnie była.
Psychopata i dziewczyna, której dotyk zabija. Czy to nie
idealne połączenie? :D Warner od początku wydawał mi się postacią o niebo
ciekawszą od potulnego Adama, i właśnie to jemu i Julii kibicowałam czytając trylogię
Mafi. Bezwzględny lider selektora 45, mający chorobliwą obsesję na punkcie władzy,
a do tego bezlitosny i porywczy. To obecność Julii sprawia, że czuje się „ludzki”; zdolny do długich rozmów, śmiechu. Ona zaś, czuje się przy nim akceptowana,
czuje się potrzebna i dostrzega swoje piękno.
Mój zdecydowany number one. Sama wzmianka o nich sprawia, że chce mi się płakać. Kocham tę parę i kibicowałam im od samego początku, choć przełamywałam się też na stronę Willa. I choć tę trylogię czytałam dość dawno w mojej pamięci pozostał obraz Jema, chorego i słabego, który zawsze był uprzejmy i kulturalny. Który nie zważał na swoje dobro, a troszczył się o innych wokół. Wiedział co go czeka, starał się więc korzystać chwili, chwytać dnie i spędzać je z Tessą. W dodatku gra na skrzypcach, a każde fragmenty poświęcone jemu i dziewczynie przepełnione są takim smutkiem, melancholią, romantyzmem i świadomością najgorszego. Kocham ich, no! :(
Jakie Wy pary książkowe lubicie najbardziej? ;) Ktoś stąd, czy niekoniecznie?