Niech wiedźmy zapłoną


Wychodzisz z zatłoczonej karczmy. Osobie takiej jak Ty szkoda marnować czasu pośród bandy upitych gości, gawędziarzy czy grajków – o tej porze w sumie i tak nie ma szansy na normalną rozmowę z kimkolwiek w tym pomieszczeniu; nawet z właścicielem. Chłodna bryza omiata zaczerwienione policzki, więc kiedy zamykasz solidne drzwi, szybko naciągasz kaptur i wciskasz dłonie głęboko do kieszeni płaszcza. Jest piekielnie zimno, mimo, że tak wiele ognisk tej nocy płonie. Opuszczając wilgotną kamienicę można dostrzec pomału zbierające się tłumy: głównie mężczyźni, chociaż kobiety również da się wyłapać; dzieci zwykle nie ma, a jeśli już są, stoją sztywno z twarzą schowaną w kubrak ojca. Jakby instynkt podpowiadał im, co się za chwilę stanie. Płomienie nie mają czasu na powolne pochłanianie materiału; zjadają go w mgnieniu oka, dotykając skóry, obejmując włosy, twarz, kończyny. Sekundę przed okropnym swędem zwęglonego naskórka i topiącego się tłuszczu rozlega się przeraźliwy, paraliżujący wręcz wrzask. Wzdrygają się nieliczni: teraz, kiedy w Londynie żyje tak wielu Łowców, wiedźmy płoną częściej, król uśmiecha się szerzej, a mieszkańcy, na wpół głusi wobec ludzkiego wołania, mogą odetchnąć z ulgą. Kolejne niebezpieczeństwo zgaszone. 

Elizabeth Grey stoi gdzieś obok i prawdopodobnie nigdy nie przyszłoby Ci do głowy, że to ta dziewczyna zgotowała tej nocy takie pandemonium. Nie wygląda na Łowczynię, jest śliczna i drobna, a ponadto: jest dziewczyną, a one nie zwykły pchać się do zawodu, w którym spędzanie czasu z duchami, goblinami i magami między innymi, nie jest powiązane w piciem herbatki five o’clock. Tuż obok stoi jej najlepszy przyjaciel, Caleb – to dzięki niemu nie tylko jest w tym miejscu, ale i ma co jeść oraz po co żyć. Pewnie się tego nie spodziewasz, ale kilka dni po tym wydarzeniu, dziewczyna będzie umierać w więzieniu, czekając na wyrok śmierci, najlepszy przyjaciel się od niej odwróci, a szansa życia… nadejdzie ze strony najmniej spodziewanej: ze strony magów. Kim jest Nicholas Perevil i co mówi przepowiednia, którą usłyszał? Za co skazano dziewczynę i czy uda jej się przeżyć? Jeśli jednak prawda wyjdzie na jaw, może się okazać, że stos to jeden z najmniejszych jej problemów… 

Londyn to chyba jedno z tych miast, których życia literackie mają niezliczone formy. Znamy przecież wiktoriański okres jego dziejów zaatakowany przez mechaniczne armie z "Diabelskich Maszyn" Cassandry Clare oraz czas, kiedy oblegany był przez jasnowidzów, media, sensorów czy kosmiczną rasę Refaitów z serii Shannon "Czas Żniw". Tym razem jednak, lądujemy znacznie wcześniej niż rok 2059 i XIX wiek – w średniowieczu. Średniowieczu, który płonie, i który, de facto, zbudowany jest nienagannie – autorka książki "The Witch Hunter. Łowczyni" Virginia Boecker, zafascynowana historią Londynu, zbudowała jego literacką wersję niezwykle starannie. Począwszy od rządów, władców i ich historii, przez plan miasta, szczegółowe opisy ulic, a skończywszy na charakterystycznym klimacie, podobnym do serii "Zwiadowcy", "Czas Żniw" czy trzeciego sezonu "American Horror Story: Coven". To właśnie fanom tych tytułów szczególnie "Łowczyni" przypadnie do gustu, choć i nie tylko – jest tutaj tak wiele, jak na debiut, dobrych rzeczy, a zarazem tak niewiele tych złych, że gwarantuję naprawdę dobrą lekturę, osobom, które z fantastyką nie są w stosunkach najlepszych. 

Pierwsze oklaski powinny pojawić się już na wstępie – jak wspomniałam też akapit wcześniej – za uniwersum, za tajemnicze wątki z przeszłości, które pojawiają się znienacka, za piekielnie zajmujący pomysł, błyskotliwe rozstrzygnięcia i rozwiązania. Za całą tę intrygancką otoczkę. Na drugi aplauz zasługują świetne zwroty akcji i dość nieprzewidywalne posunięcia ze strony autorki – nie jakieś mega niespodziewane, ale dość interesująco poprowadzone i niezwykle zaradnie opisane – łatwym i młodzieżowym językiem, bez zbędnego przedłużania, a zwięzłym i skupionym na najważniejszym problemie – choć problemach raczej, bo piętrzą się one bez przerwy, przeszkadzają i nurtują. Nie chciałabym również zapomnieć o aspektach, które występują nieco bardziej w tyle, ale ich obecność robi, mimo wszystko, różnicę. Po pierwsze humor – paleta wspaniałych bohaterów musiała obfitować w tego "żartownisia", który uśmiech na twarzy wywołać potrafić u każdego. I to właśnie z jego winy tak trudno przewidzieć, gdzie potoczy się… wątek romantyczny. Czyli to "po drugie" – właśnie ten delikatny i uroczy przerywnik pomiędzy walkami, siecią spisków i tajemnic – rozwija się, niestety, dopiero od połowy, a swoją prawdziwą chwilę zdobywa na dosłownie ostatnich stronach, ale nie umniejsza to, jak bardzo jest interesujący i interesująco niespodziewany. Nawet nie zauważyłam, jak doszło do jego rozwinięcia! Ba! Nawet nie przewidziałam, że ta osoba mogłaby być jego częścią! Świetne posunięcie ze strony Virginii Boecker. Kolejne, zresztą. 

Zbliżając się już ku końcowi, nie byłabym sobą gdybym nie napisała kilku słów dotyczących wartości, które "Łowczyni" niesie, bo owszem – są takie. Od pierwszych stron obserwujemy motyw przyjaźni, a że o przyjaźni tutaj w ostatnim tygodniu pojawiło się tak wiele postów (na przykład ten czy ten), ten tu również do niej nawiązywać powinien. Decydując się na "Łowczynię" decydujesz się też na gamę sprzecznych uczuć: odrzuconej przyjaźni, zdrady i braku ufności z drugiej strony, co niezwykle ciekawie jest zilustrowane, ja, niestety, opisać tego słownie bez spojlerów nie umiem, ale serio – jest co czytać. Poza tym przygotuj się, bo mam nadzieję, że jesteś już przekonany, na cudowną i wyrazistą bohaterkę, ale nie taką z gatunku "jestem słaba, ale będę silna… w kolejnym tomie", tylko „jestem twarda jak niewielu facetów w tym mieście, więc get out #iinneniecenzuralnesłowa) – Elizabeth (kolejny plus za super imię!) jest waleczna od pierwszej strony, prawdziwie wyrachowana i przekonana, do czego dąży i jakie ma priorytety. Nowa ulubiona kick-ass bohaterka na horyzoncie, ludzie! 

Nie przedłużając więc: bierz to cudo póki jest jeszcze w księgarniach, bo gwarantuję, że sprzeda się z prędkością porównywalną do "Zwiadowców" czy "Czasu Żniw", dwóch serii, które tworzą całkiem niezłe odzwierciedlenie "The Witch Hunter" Virginii Boecker. I mówię to ja, która po tym całym szale na NA i YA pokochała fantastykę na nowo.
Za świetną książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!


#0,5 The Healer | #1 Łowczyni | #2 The King Slayer