Urodziny, o których zapomniałam. Zmiany, które nadeszły.



Liście opadły. Drugie urodziny minęły. Niezauważalnie.
Czas na zmiany.



Październik to z pewnością jeden z najpiękniejszych miesięcy, jeśli jednak chodzi o czytelnicze dokonania - najlepiej nie było. Owszem, pięć książek to wynik całkiem niezły na moje standardy w roku szkolnym, jednak ilość nigdy nie równa się jakość. Wolałabym przeczytać mniej, a przeczytać lepiej, w konsekwencji czego zadowolona nie jestem, bo mam za sobą mało ambitne nowelki do "Rywalek", na przykład. No ale do rzeczy.:)

Co u Was słychać? Jak mija listopad, a jak minął październik?


Statystycznie jest w porządku, dziękuję naprawdę za wszystko: w październiku przypadły drugie urodziny bloga, jestem naprawdę wdzięczna, że wytrzymaliście, a jednocześnie dumna, że wytrzymałam ja (nie z Wami, z pracą, ze świadomością dodatkowego obowiązku, oczywiście). Jadę do przodu, mimo, że posty pojawiają się w zastraszająco małej częstotliwości, wybaczcie za to, proszę. Nie jestem pewna, ludzie w takich sytuacjach robią sobie przerwy, być może ja też powinnam, tyle tylko, że jak już to zrobię, może ona okazać się dłuższa niż się spodziewałam, może się okazać nieskończona... Dlatego nie zwalniam, przerw nie wprowadzam, urlopów nie zarządzam, wakacji nie organizuję.

Swoją drogą, co sądzicie o nowym szablonie? Tak strasznie pragnęłam zmiany, że niemoc publikowania równała się czasami z niechęcią patrzenia na stary wygląd, nie to, że był brzydki - to w niego właśnie włożyłam najwięcej pracy, ale z biegiem czasu przestał być zadowalający. Z tym jest lepiej, aczkolwiek mam pewne zastrzeżenia i nadal nad nim pracuję.

No i w październiku właśnie była możliwość poczytania (w sumie nadal jest!) o ciekawych sprawach, mianowicie o pisaniu książek dla pieniędzy na przykładzie Kiery Cass. Pojawiła się również recenzja powieści NA, wydanej nakładem wydawnictwa Jaguar, oraz serialu, który zachwycał mnie w wakacje.

Życzę wszystkiego dobrego w listopadzie!