Czy Kiera Cass napisała nowelki dla hajsu?


To twór kontrowersyjny. Nierzadko tragicznie słaby. Zwykle nie wnosi niczego ciekawego, mówi o tym samym, jednie ze zmianą narracji, a co gorsza: rzuca światło na rzeczy, które lepiej wyglądały przygaszone. Zrywa maskę tajemniczości, wszystkie niedopowiedziane „smaczki” i niewiadome, nagle zostają opowiedziane… Nowelka. Pisanie jej, z góry może być skazane na obelgi – jeśli seria jest głupawa, ale wywołująca zamieszanie i skandal, autor pisze dodatki, by chwytać zainteresowanie, zmuszać do kupienia, intrygować, wzbudzać skrajne emocje. Zarabiać. Jeśli robi to, by faktycznie pokazać coś sensownego, cenię ogromnie. I uważam za spoko pomysł.

A to, co zrobiła Kiera Cass…. Dość ciężko jest mi tę sytuację opisać.


"Książę i Gwardzista" - 0.5 i 1.5

Bo mamy takiego „Księcia i Gwardzistę”, czyli tomy kolejno: 0.5 i 1.5, w których śledzić mogliśmy poczynania księcia Maxona tuż przed Eliminacjami, oraz Aspena, pierwszej miłości Americi, w momencie jesiennego balu halloweenowego. I o ile „Książę” był super, to „Gwardzistę” praktycznie przekartkowałam. Być może ze względu na fakt, że to dość długawe opowiadanie, być może aż nadto rozbudowane, składające się z jedenastu rozdziałów, których fabuła jest nam już znana. Jedyne, co mnie zainteresowało to moment, kiedy Aspen spędza czas z pokojówkami Ami, chwila ataku rebeliantów na zamek oraz relacja pozostałych Gwardzistów, dotycząca sytuacji lady Marlee i Cartera Woodworka. To tyle. Reszta? Mętna. Niezrozumiała. Przynajmniej dla mnie, osoby która nie czyta tego wszystkiego chronologicznie (jeśli warto tak robić, to dajcie znać pozostałym w komentarzach) i tak w ogóle to takich szczegółów jak poszczególne bale nie kojarzy i nie rozróżnia, bo było ich, troszkę więcej niż dużo. No ale jest i „Książę”! Ciekawe, zabawne, ale i pełne wątpliwości osiem rozdziałów napisane okiem Maxona. Kiera Cass świetnie tu ujęła jego ogólne odczucia do Eliminacji, to, że tak naprawdę nie czuje się jeszcze gotowy na tak wielkie zmiany, a decyduje się tylko ze względu na kraj. Królowej Amberly niezwykle mało, ale króla Clarksona pod dostatkiem: paleta jego zmiennych charakterów, rozkazy, faworyzacja wyższych sfer. Poza dwoma nowelkami dostajemy trzy drzewa genealogiczne: Singerów, Schreave’ów, Legerów, pełną listę wszystkich dziewcząt zakwalifikowanych do Eliminacji oraz dwie playlisty do obu tomów: „Rywalek” i „Elity”. Ponadto standardowo: kilkanaście pytań do autorki oraz: mnie kupiło zupełnie – lista klas oraz zawody przez nie wykonywane.


"Królowa i Faworytka" - 0.4 i 2.5 i inne

Gdybym była młodsza o połowę, krzyknęłabym o em dżi. Serio, „Królowa i Faworytka” to cudo bezbłędne. Oczywiście nie pod względem porównywalnym do innych, poważnych książek, ale tak wiecie, jak na powieść dla nastolatek to nieźle, a nawet lepiej niż sama seria „Rywalek”. Otóż: „Królowa” to właśnie coś, co było tajemnicą życia: Amberly. Z serii wiemy, że sama brała udział w Eliminacjach i pochodzi z niskiej warstwy społecznej. Co z resztą? Właściwie brak. A w tym opowiadaniu jest mnóstwo ciekawych rzeczy: to, że nigdy nie miała urodzić, to, że chorowała, fakt, że rebelianci obrócili tamte czasy w proch. Rewelacja, tutaj tych jedenastu rozdziałów nie odczuwa się tak, jak podczas czytania „Gwardzisty”, nie dłuży się, ma potencjał. Poznajemy również z bliska znanego nam również króla, wówczas jeszcze księcia Clarksona Schreave, który stanowi zupełne przeciwieństwo człowieka, który bił swojego syna, który tak ozięble traktował Americę, który był bezwzględnym tyranem, człowiekiem wiecznie skłóconym ze swoją żoną. I właśnie w „Królowej” mamy szansę spojrzeć na ich relację z innej, świeżej perspektywy, kiedy Amberly bardzo przypominała Ami, kiedy Clarksona był pewną wersją Aarona Warnera (o jego nowelkach też kiedyś pisałam!) z trylogii Tahereh Mafi, z domieszką jedynie ciepła Maxona, która później wygasła. Tytułowa „Faworytka” to Marlee Tames, Czwórka, przyjaciółka Ami i potencjalna kandydatka na księżniczkę – oto jej wersja wydarzeń. Chciałabym powiedzieć, czego dotyczy opowiadanie, ale myślę, że ci, którzy czytali się domyślają, dla reszty: głównym wątkiem jest sekret, który Marlee skrywa przed Maxonem i resztą królestwa. Jest świetny! Rewelacyjnie napisany, nie spotkałam się jeszcze z taką formą narracji u Cass: z podziałem na „teraz” i „wtedy”. Warto wiedzieć, że „Królowa i Fawortka” nie zamyka się tylko na tych dwóch nowelkach: mamy tutaj kolejną, dotyczącą Celeste Newsome, która jest szalenie ciekawą, niebanalną postacią. Mądrą! Czytelnicy jej nienawidzą, ale proszę: przeczytajcie fragment z jej perspektywy, a też wiele rzeczy się rozjaśni – poznajemy jej myśli dotyczące rywalek, jej opinie na temat Maxona, ogólne nastawienie do selekcji i te cechy, które sprawiają, że nie wygląda ona taką zimą sukę, jak w serii. Króciutki kolejny fragment to „Pokojówka”, czyli fragment rozmowy Aspena z jedną z dam Americi. Myślicie, że to koniec? Nie, najlepsze na końcu – fragment „Jedynej” po epilogu, który był…. FANTASTYCZNY. Rany, ktoś z Was polecił mi w komentarzu to opowiadanie, a mi nie starczyło motywacji by po nie sięgnąć. Cudo. Z takich mini-dodatków, to standardowo pytania do Kiedy Cass oraz ciekawy podrozdział dotyczący Kriss, Natalie i Elise, dziewcząt z Eliminacji i ich późniejszych losów.


Kiera Cass pokazała klasę. Czytając epilog do „Jedynej”, myślałam, że zwariuję, „Królowa” była bezbłędna, a „Książę” – idealny. Bo „Królowa” to najsilniejsze ogniwo „Królowej i Faworytki” właśnie, podobnie jak „Książę” zdecydowanie przewyższa poziomem „Gwardzistę”. Nie zawiodłam się. Ostatecznie zakończyłam serię Kiery Cass i naprawdę jeszcze długo pozostanę pod wrażeniem tego, jak z nowelek wybrnęła autorka: pisząc je tak, by wyjaśnić wszystko, a jednocześnie nadal nic. Wybrnąć i zapętlić, rozjaśnić i przygasić na nowo. Czy to było napisane dla pieniędzy? Być może – być może „Książę i Gwardzista” był pisany na siłę, ale za to „Królowa i Faworytka” ma w sobie tyle dobrej energii, że w nie musiała zostać wlać miłość do fanów. Po prostu.


Pozostałe książki wydane przez autorkę: 

Co myślicie o pisaniu nowelek uzupełniających? Jak Waszym zdaniem poradziła sobie Cass? Który z dodatków jest najlepszy, a które opowiadanie zainteresowało Was najbardziej?

I najważniejsze: co pisaniem książek, jeśli autor nastawi się jedynie na zysk?