Niepoliczalne


Po drodze do domu widzę siebie kątem oka w szybie wystawowej. Rozrastam się niepowstrzymanie, jakby wszystkie te gumki, którymi się ciasno obwiązałam, pękały jedna po drugiej i strzelały we wszystkich kierunkach, a ja wylewam się spomiędzy nich, tłusta i łakoma.
Poznajcie Heddę. Hedda ma siedemnaście lat, zaburzenia odżywiania i lubi liczyć. Zwłaszcza kalorie i BMI. Często też musi liczyć na siebie – nie przebywa ani w ośrodku ani w rodzinnym domu. Tylko ona sama. A właściwie, tylko ona i Nia – bo tak nazywa swoją chorobę. Pewnego dnia odkrywa, że jest w ciąży. I świat Heddy, ale też świat dziecka zamiera – bo jak ma przeżyć, kiedy nie dostarczane są mu żadne składniki odżywcze?
Do narodzin dziecka pozostało siedemnaście tygodni, sto dziewiętnaście dni, trzysta pięćdziesiąt siedem posiłków. 
Karen Gregory debiutuje i robi to w sposób szalenie dobry – tworzy powieść przejmującą, powieść o miłości i rozpaczy, o trudnym życiu, ale też o ludzkim wyborze, o nadziei i o upadkach. Tę powieść nie można uznać za prozę wymagającą, trudną – to raczej książka skierowana w stronę ludzi młodych, ale przecież nie tylko dla nich. Jej lektura nie „pochłania” czasu, ją samą „pochłania się” w zawrotnym tempie, ponacinanym jedynie małymi przerwami na otarcie łez, uporządkowanie myśli. Zobaczcie zresztą jak wyglądają niektóre zdania i spróbujcie podejść do nich obojętnie.
Anoreksja boli. Głodzenie się nie jest przyjemne. Kiedy twoja waga staje się dostatecznie niska, wszystko cię boli, przez cały czas. Robi ci się tak zimno, jakby twoje kości były z lodu. Włosy ci wypadają, a skóra wysycha na milion małych pęknięć. Na plecach rosną ci włosy. Stawy wydają się zardzewiałe. Masz wrażenie, że mózg ci zamarza. Nawet poduszki są za twarde, żeby na nich siedzieć, tak bardzo wszystko cię boli.
Ja chylę czoła. Szczere, realistyczne opisy to jeden z największych atutów powieści „Niepoliczalne”. Tuż obok znajduje się świetny pomysł, polegający na połączeniu problemów w jedną historię, oraz mnóstwo niedopowiedzeń – bo nie wiemy, kim jest, na przykład, ojciec dziecka. Takie otwarte wątki pozwalają na wysnucie własnych dokończeń historii, wykreowanie indywidualnych „ciągów dalszych” – i to fascynuje. Nie mogłabym także zapomnieć o głównej bohaterce, która świetnie sprawdza się w roli narratorki, przybliżając wszystko z takiej perspektywy, o jakiej nawet nie mieliśmy pojęcia. Zobaczcie, jak to wygląda z jedzeniem czekolady.
Kostki wydają się przemieniać w coś ogromnego i paskudnego, zajmują na obrusie znacznie więcej miejsca, niż powinny. Odłamuję jedną i trzymam pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem. Jest gładka, obrzydliwa. Podnoszę ją do ust i patrzę mamie prosto w oczy, wpychając czekoladę między wargi. Nie pozwalam sobie poczuć, jak zaczyna mi cieknąć w ustach. Jest na moich zębach, pod językiem. Przełykam kilka razy, nagle uderza mnie wspomnienie obżerania się czekoladkami na Boże Narodzenie. Żołądek zaczyna mi się nadymać, jedzenie podchodzi do piersi.
Przejmująco, dosadnie, szczerze – tak napisała „Niepoliczalne” Karen Gregory. Jestem pod wielkim wrażeniem debiutu, tym bardziej, że dotyka on tak delikatnych tematów. Życzę sobie, żeby każda powieść z gatunku young adult była tak dobrze, tak solidnie napisana. Z pomysłem, z delikatnym wątkiem miłosnym, z kreacją, ale przede wszystkim z uczuciami.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem.