Spiski, religia i akcja. Za to kocham Browna ("Kod Leonarda da Vinci")
Po niektórych autorach oczekuje się, iż każda jego kolejna książka będzie lepsza od poprzedniczki. Autor zdobędzie większe doświadczenie w rzemiośle pisarskim, a jego zasób słownictwa wzbogaci się o nowe, bardziej wyidealizowane słowa. No, cóż… nie do końca tak jest.
Powieść pełna kontrastów.
Bo
najchętniej czyta się o rzeczach zakazanych.
I
pomimo, że książka ta jest definitywnie słabiej napisana od "Aniołów i
demonów", to informacje, jakich się dowiadujemy kłębią się w głowie
bez przerwy, wciąż zaskakując i dając dla myślenia. I przeczytam kolejną
część, mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Tym razem akcja rozgrywa się we Francji, a ofiarą morderstwa jest kustosz muzeum w Luwrze. Zwłoki zostają znalezione w pozycji przypominającej rysunek człowieka witruwiańskiego Leonarda da Vinci, na którym przedstawione są idealne proporcje ludzkiego ciała. Policja przypuszcza, iż w zabójstwo zamieszany jest nie kto inny jak Robert Langdon, na którego wskazuje szereg zagadek.
Po poprzedniej części spodziewałam się czegoś równie dobrego. Choć czytałam niepochlebne recenzje i słabe oceny, przymykałam na nie oko, bo wiecie jak to jest. Trzeba spróbować na sobie.
Jak dla mnie, fabuła powieści jest nierówna, a poszczególne fragmenty znacznie od siebie odstają, jeśli chodzi o akcję i ich tempo. Początek - ciekawy, zachęcający, niestety następnie zmierzyć musimy się z oczekiwaniem. Z tak długim oczekiwaniem, że postanowiłam odłożyć „Kod Leonarda da Vinci” i zanim do niego wróciłam przeczytałam kolejne dwie książki. Kiedy termin oddania książek w bibliotece zbliżał się niemiłosierne, zebrałam się w sobie i przeczytałam.
Tak się składa, że część, która była przede mną jest zupełnie inna i skrywa wiele niespodzianek. Tak więc z pełnym optymizmem zaczęłam zagłębiać się i… bum!Zarówno tempo akcji, i tajemnice i ciekawostki religijne, wszystko się zaostrzyło. Dostrzegłam ogromną zmianę, jakby przez ten czas, który książka odleżała na półce, ktoś wstrzyknął jej coś niekoniecznie legalnego, a ona odzyskała wszystko, czego jej brakowało, a co było w „Aniołach i Demonach”, wszystkie siły witalne, energię, chęć do życia.
Kto nie słyszał o Mona Lisie, lub Ostatniej Wieczerzy, spod pędzla tytułowego renesansowego artysty? Brown w sposób kontrowersyjny opisuje nam najdrobniejsze elementy obrazów, na które nigdy nie zwrócilibyśmy uwagi. Co robi Maria Magdalena u boku Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy? Dlaczego reszta apostołów wyraźnie się od niej odsuwa, obmawia ją? I to jest naprawdę zaskakujące, że autor opowiada to tak lekkim językiem tu nie znajdziesz żadnych trudnych określeń, rodem z Wikipedii.
To właśnie dzięki ciekawostkom, jestem w stanie zapomnieć o tym fatalnym początku, dzięki nim mam ochotę kupić tę książkę, kupić wszystkie książki Dana Browna. Tu wspomina się o rzeczach powszechnie nie do przyjęcia, coś o czym dzisiejszy kościół nie wspomina, ba!, on to odrzuca, ukrywa to, uznaje za herezje.
Polecam zainteresowanym historią, niekoniecznie przepełnionym miłością Paryżem, polecam wszystkim, którzy czują niedosyt teologiczny w fajnej, luźnej formie powieści.
Anioły i Demony | Kod Leonarda da Vinci | Zaginiony Symbol | Inferno