Bezpieczeństwo to iluzja, to kłamstwo ("Zbuntowani")



Absolutnie uwielbiam serię o Nocnej Szkole. Mam słabość do jej uczniów, uwielbiam styl autorki i przerażająco dobre zakończenia rozdziałów. To między innymi dlatego tak długo wypatrywałam Zbuntowanych, czwartego tomu książek C.J. Daugherty, autorki która skradła moje serce.

Akcja tego tomu rozpoczęła się dokładnie na tym, gdzie Zagrożeni się zakończyli. Allie ucieka by znaleźć schronienie z dala od groźnego Nathaniela. Ale nie oszukujmy się, przecież to mistrz w sztuce manipulacji, przeróżnych strategii i szpiegostwa. Gdzie tym razem zaprowadzi ją los i jakiego obrotu przybierze konflikt z Nathanielem?


"Wojna to sztuka wprowadzania w błąd. [...] Atakuj, kiedy on nie jest na to przygotowany. Pojwiaj się tam, gdzie on się ciebie nie spodziewa." (s.135)

C.J. Daugherty zaskakuje już na początku. Ale nie strzelaniną, nie pościgiem, ani ucieczką, jak to bywało do tej pory. Książka zaczyna się w sposób o 180 stopni odwrócony, w sposób beztroski, kojący i niemal romantyczny. To mnie wybiło z równowagi, i w momencie, w którym zdałam sobie z tego sprawę, wybuchło prawdziwe piekło. Poczciwa C.J. wróciła i znowu namieszała.

Jednak nie wszystko poszło idealnie. Nie jestem zwolennikiem wątków romantycznych, które w powieści odgrywają tak istotną rolę jak tutaj, przyćmiewając inne ważne problemy. Do pierwszych dwóch części problem ten traktowałam pobieżnie, z przymknięciem oka, ale teraz, gdy czytam czwartą część i uświadamiam sobie, że bohaterka nadal coś czuje do tego drugiego, mam ochotę nią potrząsnąć. Co najmniej. Rozumiem, że ma skomplikowane życie towarzyskie, ale ciągnięcie tego samego do czwartej części i wałkowanie tych samych rozterek staje się irytujące. Oczywiście nie wszystko było złe. Bohaterka ostatecznie podjęła decyzję – według mnie słuszną, – choć mam przeczucie, że może się ona jeszcze zmienić.  


"Miłość i nienawiść pod wieloma względami są do siebie bardzo podobne." (s. 364)

Przynajmniej jedną sprawę autorce rozstrzygnąć się udało. Szpieg grasujący w szkole, będący źródłem wszelkich napadów i kluczem do sukcesu Nathaniela rozstał złapany. Byłam zaskoczona, nie ukrywam. Jednak spodziewałam się wielkiego „bum”, ponieważ okazało się, że owemu szpiegowi autorka niewiele poświęciła czasu w poprzednich tomach, więc z czytelnikiem jakoś wyjątkowo związany nie był. Gdyby była to osoba nam bliska, decyzja autorki wywołałaby moje wzburzenie, natomiast dostałam porcję zobojętniałych uczuć i lekkiej konsternacji.

Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie wątek Christophera, brata Allie. Zaintrygował mnie swoimi motywami i zachowaniem. Wyjawił też własne opinie na różne tematy, co jeszcze bardziej przyciągnęło moją uwagę i zaniepokoiło. "Co on wyprawia?".  Pokazał się z zupełnie innej strony, z dobrej strony. Ale czy to było tylko przyciągnięcie uwagi Allie, czy jego faktyczna metamorfoza?

W ten oto sposób dobrnęliśmy do punktu kulminacyjnego. Do zakończenia, które wbiło mnie w fotel. Które znowu mną potrząsnęło, chcąc oznajmić: „Halo! To przecież Daugherty, tu nie ma spania!”. Ostatnie kartki są na naprawdę na wysokim poziomie. Trzymają w napięciu, nie pozwalają o sobie zapomnieć, budują wybuchową, wręcz naładowaną niebezpieczeństwem sytuację. I co najlepsze – dramatyczną nie tylko dla bohaterów. „I co dalej?!”, nasuwa się na myśl. I w momencie, gdy przewracam kartkę z nadzieją na wyjaśnienia, widzę tylko Podziękowania.

C.J. Daugherty znowu nas nie zawiodła, ponieważ Zbuntowani to książka lepsza od Zagrożonych, lecz też taka, która nigdy nie dorówna Dziedzictwie, czy nawet Wybranym. Całość wydaje się lekko wyprana emocji, jednak to końcówka rekompensuje wszystko i zasługuje na ogromne owacje. Właśnie to wyrachowane zakończenie sprawia, że pomimo towarzyszących mi uczuć mieszanych, marzę by Endgame wpadło w moje ręce już teraz.  



Wybrani Dziedzictwo Zagrożeni | Zbuntowani | Niezłomni