To będzie o wiele więcej


Rywalki | Elita | Jedyna | Następczyni | Korona
#0,5 i #2,5 Książę i Gwardzista | #0,4 i 2,5 Królowa i Faworytka

Seria "Rywalki" budzi we mnie uczucia ambiwalentne: kocham i nienawidzę jednocześnie tworu Kiery Cass, opowiadającego historię o rodzinie królewskiej, która zorganizowała konkurs na przyszłą księżniczkę. "Rywalki" relaksują mnie świetnie, sprawiają sporo frajdy, ale i doprowadzają do granic wytrzymałości psychicznej. Po "Jedyną" sięgałam z podekscytowaniem i nadzieją, że okaże się nie tylko lepsza od poprzedniczek, ale przede wszystkim – mniej ogłupiająca i bardziej znośna. Ostatecznie okazało się, że Cass nie zawiodła na żadnej z tych płaszczyzn. 

Opis fabuły nie zmienił się od pierwszego tomu. Kandydatek rezydujących w pałacu ubywa, królowa nie może doczekać się przyszłej synowej, król dostaje epilepsji na widok ostatnich dziewczyn, a sam książkę nadal zostaje niezdecydowany, grając w kwartecie, inaczej: na cztery fronty. Bo w "Jedynej" nie ma już trzydziestu pięciu, a czwórka jedynie dziewczyn, wśród których dziwnym trafem znalazła się America Singer, dziewczyna najuboższa, która, gwoli jasności, udziału wziąć w Eliminacjach nie chciała. Sytuacja w kraju pogarsza się z dnia na dzień, ataki rebeliantów stają się coraz bardziej zaciekłe, a los ludzi spoczywać może właśnie (sic!) w rękach nikogo innego, jak Americi Singer. 

Czy dziewczyna powróci do rodziny i chłopaka, którego zostawiła w rodzinnym mieście, czy jednak zdecyduje się na Maxona i przyjmie ciężar korony, walcząc o lepszy świat dla siebie i mieszkańców Illéi? 

Zacznijmy może od wad, nie dlatego że jestem Zwyrodniałą Recenzentką, ale dlatego, że w "Jedynej" jest ich akurat znacznie mniej. Miewam dręczące spostrzeżenia, że za szybo to wszystko się dzieje. Wydarzenia ze świata i pałacu następują tak gwałtowanie, że ostatecznie nakładają się jak płyty tektoniczne, zacierając granice i miejsce na oddech. Być może Cass specjalnie zafundować nam chciała następujące po sobie żywo wydarzenia, lecz w tym wypadku nawet wątki zostały jakby świadomie poucinane. I okazuje się, że ta szybkość zatruwa inne elementy powieści, rozprzestrzenia się jak ospa i sięga w końcu wątku rebeliantów. Wątku, który przez ową szybkość traci całkowicie na przestrzenności, wiarygodności i staje się, po prostu, żałosny. Nijaki, pusty, bezsensowny. W tym akapicie nie pozostaje już nic innego, jak wspomnieć, że "Jedyna" po części nadal trzyma poziom głupawych "Rywalek" pod względem błędów autorki, jej zagubienia, niezdecydowania. Bo emocje, jakie wywołuje, to już zupełnie inna bajka. 

Oniemiałam z wrażenia. Ja się nawet wzruszyłam! Jest masa akcji, o której wspomniałam wyżej, i która napędza tę książkę, są niespodzianki, zakończenie to mindfuck, a w między czasie nawet i trup się jakiś zdarza. (Zdarza się.) Emocje! Emocje rządzą "Jedyną": to kumulacja konfliktów, strzelanina, nieodkryta tajemnica. Od razu pojawia się wybuch i na równie spektakularnym powieść się kończy, zakończenie było, według mnie, nieprzewidywalnie przewidywalne, samo w sobie takie 5/10, mocno wytrącające z równowagi, ale i budzące sprzeczne uczucia. W plusach figuruje również zaznajomienie czytelnika z rebeliantami, jak zresztą napisałam wyżej, nie był to wątek odpowiednio zilustrowany – poważnie kulejący, ale autorka ostatecznie historię i parę motywów w ich życiu przedstawiła dobrze. I bohaterowie stają się jakby bardziej znośni! Pokochałam Celeste, która była najbardziej problematyczną bohaterką w historii i w końcu przekonałam się do Ami, teraz już odważnej, zdecydowanej, walecznej. 

Jestem pewna, że młodsza część (w granicach podstawówki a gimnazjum) czytelników, a zwłaszcza czytelniczek, w serii "Rywalki" zakocha się po uszy. To zupełnie przyjemne cudo, uzależniające, wciągające, maksymalnie słodkie, serwujące czystą dawkę relaksu oraz kilka chwil odurzenia. Sam pomysł jest świetny: która z nas nie marzyła o przyjęciu w zamku wśród samego księcia?, jednakże samo wykonanie i typowa dla Kiery Cass miałkość nie daje gwarancji, że "Rywalki" rozkochają w sobie starszych czytelników.
Za powieść dziękuję wydawcy!