Czytania
Ten ostatni wpis powinien godnie zamknąć nasz wspólny dział w tym roku, tak zupełnie symbolicznie i bez zbędnej egzaltacji. Te dwanaście miesięcy były dla mnie czymś szczególnie pięknym. Rozkwit bloga: 40k wyświetleń, 170 obserwatorów, wiele osób mówiących tym samym językiem, pierwsze nawiązane współprace. To jedyne pełne podsumowanie roku, zeszłe pisałam po dwóch miesiącach blogowania i tak w zasadzie, wiedziałam niewiele. Dzisiaj jest o wiele łatwiej, jest Was o wiele więcej, a książek minimalnie obyło. W 2015 roku przeczytałam 85 książek (brakło mi 4 do pobicia zeszłorocznego rekordu!), a w wyzwaniu "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" jest to około 225 cm, biorąc pod uwagę szerokość grzbietów wszystkich książek. Dodam, że mierzę 1,65 m. :D
To tyle.
Czas na najlepsze książki roku!
To tyle.
Czas na najlepsze książki roku!
Czas Żniw i Zakon Mimów, Samantha Shannon
Z pewnością nie mogłoby zabraknąć
tu dwóch tomów mocnej i naprawdę dojrzałej dystopii Samanthy Shannon. Staranna
konstrukcja świata imponuje zadbaniem o najmniejsze szczegóły, bywa dość
skomplikowana, ale bezkonkurencyjnie złożona i piekielnie intrygująca. Oba tomy wzbudzają niepokój, stawiają na drodze kolejne mentalne pułapki, a ich poziom
jest niezwykle wysoki i aż dziw, że wydała je dwudziestoparoletnia debiutantka.
Szokująco dobra historia, wielkie brawa.
Hopeless i Losing Hope, Colleen Hoover
Czyli najgłośniejsze premiery roku, których nie da się nie
kochać! To seria-autodestrukcja. Niszczy po cichu i zupełnie jak papieros,
kartka po kartce zabija coś wewnątrz człowieka. Uzależnia. Nie pozwala się
oderwać, a gdy fabuła napiera rozpędu sypie w nas gradem bólu i zaskoczenia.
Jest romansem, ale nie jakim obcesowym; ma wyczucie i nie jest konwencjonalny. "Hopeless" jest cichą wodą, która porusza sprawy i problemy poważne, jednocześnie pokazując
nam miłości i ciepła, którą "Losing Hope" później destrukcyjnie odbiera,
pozostawiając w stanie zupełnej, choć zapowiedzianej można powiedzieć, beznadziejności.
Więzień Labiryntu, James Dashner
Mimo, że początek mnie nieźle zmęczył, poważnie pokochałam
pomysł na dystopię, jaki przedstawia nam w "Więźniu Labiryntu" James Dashner. Sam
labirynt wydaje się tak prosty, tak niesamowicie oczywisty – a jednak autor
wyraził jego istnienie w sposób zupełnie odmienny z przewidywaną wizją. Całość
nagle staje się odmiennia od moich oczekiwań i zawsze jest o krok przed
czytelnikiem. Ta książka ma pomysł, ta książka daje ogrom świeżości,
"Więzień Labiryntu" przedstawia nam świetnych bohaterów, wykracza
poza ramy szablonowych antyutopii po chwale "Igrzysk Śmierci",
posiada subtelny, lekki jak powiew wiatru wątek romantyczny. Cudo.
Morze Spokoju, Katja Millay
Jeśli szukacie czegoś, co zmiecie Was z powierzchni Ziemi i zostawi
trwały odcisk, przeczytajcie o tym. Katja Millay stworzyła bohaterów, którzy
test dorosłości zdać musieli przed grubo terminem i wcale nie z własnej woli,
jedynie z chęci przeżycia. Josh, Nastya, inni bohaterowie, cały świat i ich
otoczenie są w tej powieści tacy realni! Autorka nie szczędzi wulgaryzmów, za każdym razem podkręcając wiarygodność
sytuacji, a jednocześnie pisze tak poetycko, tak obrazowo. To historia o bólu,
zabranej szansy, nieodpartej potrzebie komunikacji, miłości, życia. Jest tu
trochę psychologii, jest dawka motywacji, jest też szansa, że całokształt
złamie Wam serce, a takiego serca żaden kardiolog nie będzie w stanie skleić. Odrobinę lepsza nawet od Hopeless!
Jeden Dzień, David Nicholls
Za błyskotliwe dialogi, za udowodnienie siły przyjaźni, zgrabne
retrospekcje, rozczulające zwroty akcji i łamiące serce zakończenie.
Maybe Someday, Coleen Hoover
Za załączenie tak odzwierciedlających książkę piosenek, za
mój astygmatyzm, za genialnych bohaterów pobocznych i zamienienie czegoś
schematycznego w frustrującą historię z ukrytym dnem.
Endgame i Klucz Niebios, james Frey, Nils Johnson-Shelton
Za najlepsze książki, niebędące książkami do końca: mamy
serie filmów, połączenie literatury z social media i możliwość zgarnięcia
sztabek złota. Za rozmach, całość biegnącą w opętańczym biegu, za bolesny odcisk
na samopoczuciu, ogromny przełom w literaturze.
Zabłądziłam, Agnieszka Olejnik
Za polskość, za to, że niewinny debiut trzyma poziom
amerykańskich pisarzy NA (Colleen Hoover, Rachel van Dyken), za zakończenie
każdego z rozdziałów, pasma wybuchów, staranny i poetycki język, za swoją
obecność, za to, że jest pewnie najbardziej wartościową rzeczą tego roku.
Love, Rosie, Cecelia Ahern – za liczne powodowanie uśmiechu, za wyjątkowość i budujące są wzmianki o realizowaniu planów, pogoni za marzeniami.
Zaginiona Dziewczyna, Gilian Flynn – za bycie niezaprzeczalnym majstersztykiem, książką tak wyjątkowo złożoną i trudną do ogarnięcia w słowach, że nawet nie będę próbować.
Carrie, Stephen King – za przykład powieści psychologicznej (trochę też thrillerowej) bez skazy, zamkniętej w krótkiej i zwięzłej formie. Za klimat, wartkość, za to, że to debiut lepszy od większości książek Kinga. Za ponadczasowość, po prostu.
Ostatni Pociąg do Babylon, Charlee Fam – za wieczne pytania, masę zagadek, niezamkniętych rozdziałów, plagę niedopowiedzeń. Za cynizm, za zawładnięciem nad czytelnikiem, za temat śmierci, za brutalną i piekielnie zapadającą w pamięć historię.
Ponadto wyróżnić chciałam:
Krucha jak lód, Jodi Picolut
Pułapka uczuć, Coleen Hoover
Miniaturzystka, Jessie Burton
Skazani, Alice Hill
Miasto Niebiańskiego Ognia, Cassandra Clare
Dar Julii, Tahereh Mafi
Najchętniej czytane wpisy:
Czy istnieje baśń bez księcia?
Moje postanowienie na 2016 rok? Nie lubię wyzwań, więc pewnie skupię się jedynie na "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" i przede wszystkim, postaram się w końcu przebić setkę przeczytanych książek. :D Chciałabym też czytać nieco po angielsku, bo szaleję za językiem, a niedociągnięć na pewno trochę jest.
Bawcie się cudownie w tę sylwestrową noc!
Moje postanowienie na 2016 rok? Nie lubię wyzwań, więc pewnie skupię się jedynie na "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" i przede wszystkim, postaram się w końcu przebić setkę przeczytanych książek. :D Chciałabym też czytać nieco po angielsku, bo szaleję za językiem, a niedociągnięć na pewno trochę jest.
Na koniec pragnę Wam podziękować, że przetrwaliście ze mną okrągłe 12 miesięcy i z góry nastawić Was na kolejne wspólne, mam nadzieję, lata.;)
Bawcie się cudownie w tę sylwestrową noc!