3 min Czytania
Kwiecień byłby nawet okej, gdyby
nie to, że był całkowicie do dupy. Bo zaczął się perfekcyjnie – pierwszy
tydzień, 3 książki za pasem. 3 tygodnie potem uświadomiłam sobie, że od tamtego
momentu chwały przeczytałam tylko jedną książkę i długo, długo męczyłam się z 3
kolejnymi książkami, czytając je na zmianę i czekając na moment, w którym coś się
zmieni. 3 to liczba perfekcji. Ale ja wiem swoje – nie w tym miesiącu.
„Morze Potworów” kontynuowałam po
całkiem niezłym marcu. Riordan nadal do mnie nie trafia; jakoś ciężko jest mi
się przestawić na książki łatwiejsze, typowo fantastyczne i obfite w żarciki
idealne dla dwunastolatków. Osobiście nadal coś mnie w nim odrzuca, jednak mam
nadzieję, że przekonam się do jego twórczości.
Przez dwa miesiące pluć mogłam do
woli pod nogi Lauren Oliver, autorki „Delirium” za to, że całkowicie zrujnowała
pierwszy tom, z antyutopii w połowie przeobrażając go w słodkie romansidło.
Potem jednak, nadszedł moment potyczki z „Pandemonium”, dla którego geniuszu
słów nie mam – autorka podniosła się z kolan i zachwyciła mnie nową, świeżą
kreacją bohaterki. Silną, bohaterską.
„Love, Rosie” jest istnym cudem. Rosie
i Alex dali mi niezłego kopa, uświadomili, żeby korzystać z chwili, żeby
cieszyć się życiem i żeby nigdy, przenigdy nie ukrywać uczuć ze względu na inną
osobę. Pokazali mi też siłę przyjaźni i uwiadomili, że tak naprawdę nic nie
stoi na przeszkodzie jej kontynuacji, żadna szkoła, wyjazd, zmiana miejsca
zamieszkania. Najlepsza książka miesiąca na pewno, o ile nie najlepsza książka
roku!
I w końcu „Dotyk Julii”, którego
przyjemność miałam czytać drugi raz, i być może dzięki temu zmieniłam nieco
swoją teorię odnośnie książek Mafi – bardziej do mnie trafiła, urzekła z
dwukrotną siłą. To historia o dziewczynie, która powstaje by walczyć, mimo
odrzucenia i wyobcowania. Pięknie napisana, dająca do myślenia i stawiająca na
nogi.
Cztery książki na miesiąc to dla
mnie standard każdego miesiąca szkoły, dlatego nie pluję sobie w brodę, nie
wyrywam włosów z głowy, ani nie wydrapuję policzków paznokciami w geście
rozpaczy, jak na greckim pogrzebie w czasach starożytnych. Książkowy zastój
leczyłam i leczę nadal serialami: obejrzałam i zrecenzowałam „Eye Candy”,
obejrzałam również cały pierwszy sezon „American Horror Story” (recenzja
niebawem), zaczęłam przygodę z „Hannibalem” oraz wznowiłam oglądanie czwartego
sezonu „Teen Wolf”. Nieźle, nie? Nic dziwnego, że tak opornie szło mi czytanie
książek. :D
Mój ranking nieudanych imprez w literaturze cieszył się bardzo pozytywnym przyjęciem, dlatego już teraz myślę nad kolejną odsłoną TOP5, którą przyjdzie Wam oglądać już wkrótce.
Wspaniałego, słonecznego i bogatego w dobre książki maja!
PS. Jak u Was wyglądał kwiecień?
Wspaniałego, słonecznego i bogatego w dobre książki maja!
PS. Jak u Was wyglądał kwiecień?