Awersji mojej ciąg dalszy ("Morze Potworów")


Nie uwierzę, jeśli ktokolwiek powie mi, że imię "Percy" tak naprawdę kojarzy mu się z Percy'm Spencer'em, Fawcett'em czy Percy'm Bysshe Shelley'em, którego, gwoli ścisłości, bardzo przyjemne czyta się gdy za oknem wietrznie i ponuro, a deszcz wybija jednostajny rytm wprost stworzony do jego "Zmienności". Jednak dla mnie, w moim świecie, w naszej wspólnej, czytelniczej rzeczywistości imię "Percy" na zawsze już kojarzyć się będzie z "Jacksonem", który siłą rzeczy zaprowadzi do Ricka Riordana, czyli autora znanego głównie z książek dla dzieci i młodzieży opartych na wierzeniach mitologicznych Rzymu, Egiptu czy Grecji.

"Morze Potworów" zalicza się do grupy ostatniej i opowiada o losach teraz już trzynastoletniego Percy'ego Jacksona, chłopca, przed którym zatajana była prawda o jego pochodzeniu i przeznaczeniu. Bowiem Percy nie bez przyczyny jest dyslektykiem i ma trudności z czytaniem po angielsku – wszystko to, ponieważ jego mózg "zaprogramowany" jest na starożytną grekę, i ADHD – by być gladiatorem nieprzewidywalnym i niezwyciężonym. Percy Jackson jest herosem, a herosi to dzieci greckich bogów, skutek ich zdrad i romansów ze śmiertelnikami, ludźmi zamieszkującymi ziemię. Teraz, gdy dowiedział się, że jest synem jednego z najpotężniejszych bogów, wyrusza na drugą, równie niebezpieczną misję. Misję ratunku swojego przyjaciela i całego Obozu Herosów, w której nie ma czasu na zastanawianie się, trzeba działać, walczyć i wygrać. Inaczej wszystko przestanie istnieć.

Przyzwyczaiłam się już do faktu, że książki Riordana są nietuzinkowe. Przynajmniej na mnie działają dosyć specyficznie, bo mimo niewielkiej objętości (277 stron) z „Morzem Potworów” męczyłam się niemiłosiernie. Co najmniej pół miesiąca na tak cienką książkę wydawałoby się czymś kuriozalnie dziwacznym, jednak dla mnie to niecałe trzysta stron i tak wydało się uciążliwe.


"Czy ty się nigdy nie czujesz tak, jakby na całym świecie naprawdę panował totalny bałagan? A my moglibyśmy zbudować wszystko całkiem od nowa? Koniec z wojnami. Żadnych bezdomnych. I nigdy więcej zadawania lektur na wakacje."

To pozycja bardzo różna. Momentami irytuje mnie Percy, jego narracja i zachowanie, to, że ma trzynaście lat, a przyzwyczaiłam się do bohaterów rzeczywiście nieco starszych. Potem zaczynam go ignorować, czasami śmiejąc się w duchu z jego lekkich i niezobowiązujących żarcików, które na tle katastrofy, lub szalonego cyklopa, który chce go pożreć, brzmią nieco pretensjonalnie. Albo wyrosłam z takich książek, co może wydawać się dziwne, bo w końcu jesteśmy w podobnym wieku. Tak czy owak, książka ta nie podziała na mnie jak narkotyk, nie potrafiłam się w nią wbić, nadal czułam się obco i nie na miejscu, a jedyne czego pragnęłam to zacząć czytać coś, co faktycznie mnie pochłonie.

Ale jedno muszę przyznać – świat, jaki wykreował Riordan jest genialny. Pod każdym względem dopracowany; Hades w amerykańskim wieżowcu? Czemu nie! Pola Elizejskie w jednym z jego pokoi? Spoko! Wizja ta, mimo niesamowitych unowocześnień – Aresa na motocyklu, bogów umawiających się na randki i co ważniejsze, mającymi dzieci z ludźmi – bardzo zgrabnie potrafi przedstawić to, co tak opornie z podręczników wkuwamy. To wspaniały pomysł mieszać mitologię z fantastyką, może i nie nowy, ale w wykonaniu Riordana jakże udany. „Percy” przecież, został okrzyknięty drugim „Harrym Potterem”. Czy słusznie? Warto sięgnąć i przekonać się na własnej skórze.

Pochwała się należy za jeszcze jeden aspekt. Zakończenia rozdziałów. Myślę, że to właśnie ten fakt sprawił, że jakoś dobrnęłam do końca, bo przyznaję – autor potrafi trzymać w napięciu. Zapewne niejedna osoba byłaby nimi zachwycona, ich skłonnością do trzymania czytelnika przy sobie, bo faktycznie, są momenty, w których ­– pomimo mojej riordanowej awersji – można zapomnieć o bożym świecie. Autor potrafi poprowadzić wartką akcję, w międzyczasie podkładając kłody pod nogi bohaterów, dzięki czemu całość staje się naprawdę zaskakująca, momentami wręcz nieprzewidywalna. 

Rick Riordan pisze świetnie, szybko i sprawnie. Nie pomija, nie skraca i nie ułatwia sobie przy tym pracy, a poprawia całokształt, momentami nadrabiając odrobiną humoru. Osobiście nadal coś mnie w nim odrzuca, jednak mam nadzieję, że przekonam się do jego twórczości, i to czym prędzej, bo męczy mnie fakt, że jego książki nie podchodzą mnie jedynej na całym świecie. Drugi oraz pierwszy tom podsumowałabym jako spojrzenie na świat przez pryzmat magii, z dodatkiem groteski i humoru zakrawającego momentami na ironię. Kolejne tomy przeczytam w przyszłości, dam sobie trochę czasu na oddech i odpoczynek, ale jedno jest pewne: nie popełnię drugi raz tego samego błędu zwlekając z przeczytaniem tej serii, i wcisnę wszystkim znajomym dzieciom, gdy tylko zaczną raczkować i poznawać literki. Bo być może właśnie z powodu późnego sięgnięcia nie rozumiem fenomenu „Percy’ego Jacksona”. 


Złodziej Pioruna | Morze Potworów | Klątwa Tytana | Bitwa w Labiryncie | Ostatni Olimpijczyk