Czytania
Nadchodzi północ. Mam przed sobą
sprawdzian z fizyki, dlatego nie czytam książek, nie słucham muzyki, a leżę,
myślę, błądzę wzrokiem po suficie i czekam na freski rodem z Kaplicy
Sykstyńskiej. Bo na naukę czasu już nie ma. W takich sytuacjach czytanie i tak
nie pomaga (o dziwo!), a pobudza jedynie moje sumienie, bo choćbym chciała,
książki nie przeczytam, ponieważ szkoda czasu na przyjemności skoro powinnam
się uczyć. Ale wiem, że i tak nie wyciągnę zeszytów, bo nic o tej godzinie nie
można przyswoić i cały misterny plan i tak skazany byłby na niepowodzenie.
Czasami dręczą mnie takie osobliwe potworki sumienia, dlatego staram się uczepić myśli, które nie będą wymagać pracy psychicznej, a sięgną przy okazji tematów elektrostatyki. I wiecie co mi przyszło do głowy? Nieudane imprezy. To głupie, ale każda fizyka to impreza skazana na niepowodzenie, i w taki właśnie sposób w moim małym móżdżku wykiełkowała ta lista TOP5. Zaszczytna piątka imprez, na których nigdy nie chciałbym się pojawić, a czy Wy – piszcie w komentarzach :D
Czasami dręczą mnie takie osobliwe potworki sumienia, dlatego staram się uczepić myśli, które nie będą wymagać pracy psychicznej, a sięgną przy okazji tematów elektrostatyki. I wiecie co mi przyszło do głowy? Nieudane imprezy. To głupie, ale każda fizyka to impreza skazana na niepowodzenie, i w taki właśnie sposób w moim małym móżdżku wykiełkowała ta lista TOP5. Zaszczytna piątka imprez, na których nigdy nie chciałbym się pojawić, a czy Wy – piszcie w komentarzach :D
Jest dziewczyna. Nastolatka.
Postanawia wybrać się na imprezę, mimo swojej słabej kondycji psychicznej i to,
w dodatku, z aroganckim zdobywcą damskich serc, który prawdopodobnie się na
niej uwziął. Początkowo jest okej. Początkowo. Jej skomplikowana relacja z
alkoholem sprawiła, że towarzysz zamiast przyjąć problem półżywej dziewczyny
na klatę, podrzucił ją na noc kumplowi, gdzie ona popisała się niezwykłym
talentem zdzierania z siebie bielizny (tej górnej), w założonej sukience (czyli sztuka "przez pachę") oraz
zwracania na dywan i kanapę smakowitych przystawek z małą nutą alkoholu. Malutką.
W nawiasie dodam, że wybawiciel ów, ten od zabrudzonej kanapy, jest kimś więcej
dla dziewczyny, niż tylko chwilowym współlokatorem, wiąże ona z nim pewne nadzieje. A miało być tak pięknie.
4. Mój przyjaciel jest szczurem (Miasto Kości)
Chęć rozeznania się w świecie
cieni dzięki imprezie u Wielkiego Czarownika Brooklynu była zdecydowanie
pomysłem nieudanym. Oprócz tego, że główna bohaterka dowiedziała się szokującej
rzeczy o swojej rodzinie, jej najlepszy przyjaciel zamienił się w szczura.
Oczywiście na zwykłego, żałosnego człowieka, czarownikowi szkoda zapewne było
magicznego proszku na odwrócenie zaklęcia, dlatego pozostawił go na pastwę losu
błąkającego się między nogami zaproszonych gości. W tym samym czasie ktoś dolał
wody święconej do motocykli tutejszego gangu wampirów, które przypadkiem (?) owego
szczura sobie przywłaszczają. Walka przenosi się na teren wampirów, gdzie Nocni
Łowcy muszą zmierzyć się z hordą krwiopijców i być może, wilkołaków. Powyżej
zdjęcie, które świetnie obrazuje, że jednak można ubijać wampiry w szpilkach i
mini sukience.
3. Ogień, ciało i inwazja (Wybrani)
Ta seria charakteryzuje się tym,
że na każdym szkolnym balu zdarza się
niespodziewanego. Ten pierwszy wstrząsnął chyba najbardziej, ponieważ: sala
balowa płonie, dosłownie. Pali się. Natrętny chłopak upija swoją partnerkę,
która całkowicie skołowana, poddaje się jego „zaczepkom”, podchodzącym prawie
pod gwałt. Tajemniczy psychopata podpala szkołę, krzywdzi dzieci, morduje
dziewczynkę. Jej ciało odnajduje jako pierwsza wyżej wspomniana, skołowana, tym
samym zapewniając sobie miejsce na liście głównych podejrzanych. Cudnie.
2. Śmierciojadki atakują (Harry Potter i Insygnia Śmierci)
Piękny był ten ślub Fleur i Billa
Wesleya, no nie? Ta sukienka, ten ogromny namiot. Osobliwe wygibasy Luny i jej
ojca, jego insygniowy naszyjnik i mnóstwo, mnóstwo jedzenia. Świetna muzyka.
Sen ten jednak przerywa gwałtowne wtargnięcie śmierciożerców i bum!
Wszystko w płomieniach, ludzie wpadają w panikę, ledwo uchodzą z życiem. Ale
dobre i to, bo ci z miejsca pierwszego takiej opcji już nie mieli.
1. Krwawe Gody, czyli jak ugościć na weselu (Nawałnica Mieczy)
Tak jak wspomniałam linijkę wyżej
– kolorowa impreza to nie była. W iście Martinowskim stylu, czyli nie tyle co
zwykle wesele: nie tylko lejący się strumieniami alkohol, nie tylko genialna
kapela przygrywająca skoczne kawałki. Wszystko byłoby okej do czasu, gdy przyszedł moment wyrównania rachunków. Jak na Grzesia przystało: polała się krew. Śmierć za śmiercią, trup za trupem. Groźby sypały się parami, sztyletów było
więcej niż kielichów na stole, a wyzywające wspomnienia mnożyły się w
powietrzu. Nie będę spojlerować serialu, książki, nie powiem kto zginął. Jeśli
śledzicie któregoś z polskich fanpage’y „Pieśni Lodu i Ognia”, bądź „Gry o Tron”,
zdecydowanie wiecie, że Freyowie nigdy nie byli najlepszym gospodarzami i taka
jatka pod ich dachem jest synonimem zdrady i łamania wszelkich zasad moralnych.
Jeśli nadal jesteśmy przy temacie Martina: dałabym też ślub Joffreya, ale jeśli
inaczej spojrzeć, to chyba najkorzystniejsza zabawa spod pióra Martina, albo w
ogóle, która – w przeciwieństwie do innych wesel – skutki przyniosła
zadowalające.
To jak, znajdę tu jakiegoś
śmiałka na którąś z powyższych zabaw?
Może o czymś zapomniałam? Jeśli macie swoje typy, piszcie!
Może o czymś zapomniałam? Jeśli macie swoje typy, piszcie!