Czy to tragedia?


Nie, nie sądzę. To tylko chwilowa niemożność, niechęć do liter, uwarunkowana nie tyle co brakiem czasu, a paroma innymi zajęciami, które mnie pochłonęły. I tyle. Nie jest mi źle, ale nie czuję się też z tym rewelacyjnie, z jednej strony mam to poczucie czytelniczej bierności, jednak wiem, że i tak to nadrobię. Za tydzień mam ferie. I awizo do odebrania. 

Mam za sobą "Cesarza", który był naprawdę przyzwoitą lekturą, ale pochłonął nieco za dużo mojego czasu, przez co plany na styczeń całkowicie spaliły na panewce. "Opal" dłużył mi się podobnie, jedynie końcówka zrekompensowała te zmarnowane godziny, napisana z takim rozmachem, jakiego nie powstydziłaby się Anna Todd w "After". Jedynie "Cyrk Nocy" pokazał prawdziwą klasę, choć i jego czytałam męczące dwa tygodnie.

W styczniu mogliście poczytać:



Nie muszę być wróżką, żeby wiedzieć, że luty pójdzie lepiej. Wam życzę również świetnych wyników!