2016 jako rok ambiwalencji, podsumowanie


To nie powinien być czas wspominania, bo nie lubię się zatrzymywać. Odwracać głowę, podziwiać. Dlatego nie będzie oklasków ani zachwytu, będzie skromnie bo skromnie było też w ubiegłym roku. 2016 był całkiem niezły. Przeczytałam 56 książek, lecz nadal przede mną te, na których zależało mi najbardziej, wynik więc nie uważam za przesadnie satysfakcjonujący, tym bardziej, że to 2015 był zdecydowanie bogatszy jakościowo i ilościowo właśnie. Dobre rzeczy się zdarzyły. Tysiące wejść, nowe współprace, konkursy, dobre książki. Ale zdarzały się także momenty, kiedy nie było mnie dłużej niż chwilę. Często znikałam i dlatego smak goryczy pozostaje na moim języku, nawet jeśli chcę do Was mówić o sukcesach, o pięknych chwilach. Zamykam tamten rok. Odgradzam się od ciszy na blogu, chcę znowu poczuć się tutaj, tak jak w najlepszych momentach, chcę żebyście i Wy poczuli się tutaj trochę jak w domu. I będę się starać naprawdę, bo zależy mi na tym miejscu, jednak są rzeczy ważne i ważniejsze w życiu i nie obiecuję, że Książka Uskrzydla zawsze będzie na tym pierwszym, priorytetowym miejscu.

Moje plany na ten rok, to wejście w trochę bardziej dojrzałe książki. Może będzie poważniej, i chociaż nie pisze mi się łatwo na tematy trudne i o książkach wymagających, to postaram się dotykać każdego gatunku. Przy moim chronicznym braku czasu, będę starać się także o zestawienia, różne polecajki i teksty około-książkowe, bo mimo, że przesadnie za nimi nie przepadam, czasami faktycznie okazują się synonimem wybawienia.

To tyle.
Czas pokazać najlepsze książki.


"Folwark zwierzęcy" George Orwell
"Rok 1984" George Orwell

Nigdy nie miałam na tyle siły, by cokolwiek o nich napisać. Ich nie można recenzować. Je po prostu trzeba przeczytać, bez jakiegokolwiek zastanawiania się czy warto. Obie tak bardzo zmieniły moje postrzeganie rzeczywistości, obie tak bardzo mną pochłonęły. 


"Kruk" to powieść klaustrofobiczna, mroczna, duszna oraz szalenie tajemnicza, jednym słowem opisując: to niewiarygodne paranormalne uniwersum. Jest inna. Lepiej, ambitniej napisana, zdecydowanie przewyższa wszystkie książkie młodzieżowe, jakie znam.

"Szukając Alaski" to historia, która ma coś znaczyć. Używki, ból straty, dążenie do celu, łapanie chwili i w końcu – siła przyjaźni. I jak każda książka Johna Greena znaczy wiele. "Szukając Alaski" pokochałam tak, jak nie potrafiłam pokochać "Gwiazd Naszych Wina"; owładnęła mną ta historia, jej świeżość i naturalność.

„Powiedz wilkom, że jestem w domu” to magia. Ja nie potrafię znaleźć nawet odpowiedniego przymiotnika, mój szacunek do autorki za tę książkę nie mieści się w żadnym ze 200 tys. słów, które są w języku polskim. Piękna, mocna narracja, „przypomina odsłonięty nerw pulsujący w agonalnych drgawkach”. Marzę, by każda młodzieżówka oferowała czytelnikowi tyle, co własnie ta.

Są książki warte tysiąca słów, są i te, o których wręcz mówić nie wypada. Ja o „Próbie Ognia” mogłabym rozmawiać godzinami. Mogłabym chwalić jedynie: monumentalna i nowatorska, mogłabym porównywać ją do wielkości „Czasu Żniw”, mogłabym czytać ją wciąż na nowo i na nowo zakochiwać się w tym niezwykłym uniwersum. Czuję, że to właśnie ta jedna na dwadzieścia. Podskórnie również dokucza mi uczucie, że z tomu na tom będzie jeszcze tylko lepiej.


"Kasacja" Remigiusz Mróz
"Kasacja" to powieść, która nie mogła nie wyjść dobrze. Nie spotkałam się z tak spektakularnym zwrotem akcji, intryga przytłacza, nie daje o sobie zapomnieć, sytuacje w sądzie wbrew pozorom nie są wcale nudne, a prawnicze ciekawostki w ogólne nie umniejszają świetności tej powieści. To tykający thriller, ociekająca ironią komedia, bardzo dobry początek historii dwójki prawników, których – jak podkreślił autor – historia jeszcze nie dobiegła końca. 

"Cyrk Nocy" to naprawdę ujmujący debiut. Czaruje, wodzi za nos i prowadzi do świata zarówno mrocznego, jak i oszałamiającego. Jest zasobny w dwa tory fabuły, dzieli się na parę eterycznie rozpoczętych części. Posiada subtelny i ujmujący wątek romantyczny, oraz bohaterów z tajemnicą, która nie została odkryta ani obnażona. Za każdym razem zachodzę w głowę, ile wyobraźni i polotu wlała w tę powieść Erin Morgestern, że jest pełna tak nieodpartego uroku. 
"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" to majstersztyk w każdym calu, powieść przerażająco smutna, frustrująca, powieść, którą się połyka, która uzależnia. To idealna powieść dla każdego z nas, ludzi. Zupełnie odrywa od rzeczywistości, wzrusza do łez z zupełnie niedramatycznych sytuacji, wprawia w osłupienie, frustruje wylewającą się spomiędzy kart utraconą szansą, niespełnieniem, a jednocześnie darzy potężną dawką nadprzyrodzonych zdarzeń. Cudowna, poruszająca serce, skłaniająca do myślenia.

Najchętniej czytane wpisy 2016 to:

Podsumowanie grudnia:

Trzymam kciuki za Was w 2017!